wtorek, 9 lipca 2013

5. Oh Fraser!

Łzy spływały po moich policzkach, gdy przypominałam sobie wszystko co się stało. Justin przytulił mnie jeszcze mocniej. Był strasznie gorący i pachniał baaardzo dobrze. O kurde! Molly! Przed chwilą omal Cię nie zgwałcono i Justin z Ryan'em uratowali Cię i wszystko o czym możesz myśleć to to, że Justin dobrze pachnie?! O mój Boże, Justin!
Usiadłam z powrotem i wytarłam oczy.

- Mój Boże, Justin jesteś cały?

Chłopak zaśmiał się delikatnie.
- Jestem cały. Żaden dupek nie próbował mnie zgwałcić... Molly, myślę, że prawdziwe pytanie brzmi czy z Tobą jest wszystko okej?

Z jakiegoś powodu nadal płakałam, ale uśmiechnęłam się.
- Czuje się dobrze, na prawdę. Szczerze mówiąc chce o tym zapomnieć - powiedziałam jednocześnie spoglądając w dół i zaczynając zdzierać lakier do paznokci z mojego kciuka.

Justin chwycił moje dłonie i spojrzał mi prosto w oczy.
- Cóż, zanim o tym zapomnisz pozwól powiedzieć mi jedną rzecz. Przepraszam, że Cię zostawiłem. Nie powinienem nigdy tego robić. Mam na myśli, że gdyby tego nie zrobił, nie siedzielibyśmy tutaj. To było tak. Poszedłem wziąć dla nas jakieś drinki i wtedy Taylor usiadła na mnie, kolejną rzeczą jaką wiem, to to, że mizialiśmy się, ale wtedy zrozumiałem co ja robię. Chodzi o to, że IQ tej dziewczyny jest mniejsze niż jej rozmiar buta, a ja nienawidzę ludzi takich jak ona, więc wtedy zrzuciłem ją z siebie, wstałem i zacząłem Ciebie szukać. Ale wtedy na prawdę potrzebowałem pójść do łazienki, więc wpadłem na pomysł, żeby pójść do toalety i wtedy na mojej drodze stanęły drzwi i zobaczyłem...cóż sytuację tutaj i....I coś mi się po prostu rzuciło i zobaczyłem Ciebie zmartwioną. Ale ja na prawdę przepraszam, że Cię zostawiłem. Szczerze - powiedział to wszystko na jednym wydechu, więc gdy skończył złapał jeden wielki, dramatyczny wdech.
- Wow. Dziękuję, że musiałeś siusiu - powiedziałam śmiejąc się. Roześmiał się i oboje wstaliśmy.
- Typowa Molly, zamienia najgorszą sytuację w żart.
Zachwiałam się i wyszłam z pokoju jeszcze trochę pijana. Justin zaśmiał się i objął ramieniem moją talię by mnie przytrzymać. Chwyciłam kubek z bocznego stolika, gdy schodziliśmy ze schodów i wypiłam wszystko. Byłam szczęśliwie pijana i teraz potrzebowałam być szczęśliwsza. Justin wyjął pusty kubek z moich dłoni i wyrzucił go za siebie.
- Sądzę, że na dziś już koniec Molly - zaśmiał się wyciągając mnie na dwór, gdzie było zimno i zaczęliśmy iść  do domu. Napój dał mi kopa, gdy szliśmy prosto ciemną, pustą ulicą. Było to około 2 nad ranem i ulice były umarłe. Szłam wzdłuż ulicy śmiejąc się, kołysząc dłonią Justina. Justin szedł wzdłuż obok mnie, śmiejąc się wraz ze mną. Rozmawialiśmy o starych wydarzeniach, jak silna musiałam być, żeby odciągnąć go od Donny'ego i jak dobre były jego ciosy. Zatrzymałam się i zaczęłam dyszeć.
- To jest taka piękna noc! - uśmiechnęłam się do gwiazd - Spójrz na te wszystkie błyszczące gwiazdy, są takie piękne - uśmiechnęłam się, gdy wywaliłam się w połowie drogi i pociągnęłam za sobą Justina. Śmiał się, gdy leżeliśmy tam patrząc w górę na niebo i ciągle trzymając się za ręce.
- Wiesz co Molly? Jesteś śmieszna, gdy jesteś pijana, właściwie ogólnie jesteś zabawna, nigdy nie sądziłem, że tak bardzo za Tobą tęskniłem - uśmiechnął się do mnie.
- Aaw, jesteś taki słodki - wyszeptałam, a na mojej twarzy pojawił się ogromny, pijacki uśmiech. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem - ooh, ooh czekaj, odkąd wróciłeś powinnam zrobić trochę nowych zdjęć na moją ścianę to jedno ze mną i Cassie jest strasznie dołujące - powiedziałam wyciągając swój telefon - Uśmiech!

Spędziliśmy jakieś pół godziny na robieniu zdjęć. Jedno jak się uśmiechamy, jedno z dziwnymi minami, jedno jak pozuję, jedno jak on pozuje, jedno jak całuje mnie w policzek, jedno jak ja go całuję. Znów leżeliśmy na ziemi, wycierając oczy, od śmiechu po tym wszystkim co zrobiliśmy. Przekręciłam głowę w jego stronę i zobaczyłam, że cała moja maskara jest na jego koszulce, w tym miejscu, gdzie wcześniej płakałam.

- O mój Boże, Justin, masz....maskarę na całej....Twojej koszulce...Przepraszam - powiedziałam, dławiąc się między wyrazami, płacząc, gdy tylko skończyłam mówić. Justin wybuchł śmiechem.
- Wiesz co...- powiedział pomagając mi wstać - czasami pijana, pełna hormonów dziewczyna, która jest moją najlepszą przyjaciółką ma swoje upadki - zaśmiał się - a teraz chodź. Jest jakaś 3 nad ranem.
- Nieee, jest za zimno, a ja jestem zbyt zmęczona, żeby iść do domu - jęknęłam. Justin odetchnął. Zdjął swoją bluzę z kapturem i założył na mnie - teraz wskakuj na moje plecy zaniosę Cię do domu - powiedział i pochylił się, abym mogła wejść.
- Dziękuję - powiedziałam, przytulając go od tyłu, gdy prowadził mnie wzdłuż ulicy. Był gorący, a jego bluza pachniała jak on, to było bardzo wygodne. Kolejną rzeczą o jakiej wiem to to, że zasnęłam.

***
Jęknęłam. Najwyraźniej moja mama nie brała pod uwagę kaca, kiedy projektowała mój pokoju tworząc jedną ścianę całą ze szkła. Mój pokój był zalany przez światło. Moja głowa pulsowała. Ziewnęłam i usiadłam na łóżku. Otworzyłam lekko jedno oko i spojrzałam w dół. Wciąż byłam ubrana w bluzę z kapturem Justina. Nagle poczułam, że mam coś przyklejone do czoła. Przyklejona notatka. Co. Do. Diabła.
Zdjęłam to z mojej głowy i przeczytałam to, gdy szłam w stronę łazienki, aby umyć twarz i zęby. 

"Poszedłem po kawę, będę wkrótce. Justin xx"

Weszłam do łazienki. Fuj, wyglądałam jak śmieć. Wzięłam kilka paracetamoli, wyszczotkowałam zęby, umyłam twarz i nałożyłam make up, aby ją rozświetlić. Rozczesałam swoje włosy, na ile to było możliwe. Stworzyły miękkie fale. Przebrałam się w jeansowe szorty, warstwami jedną żółtą koszulkę i jedną zieloną, na to fioletowy cardigan i dopasowane conversy. Yeah, lubię zderzać ze sobą kolory. Później sprawdziłam telefon. Cholernie tego żałuję.

1 nowa wiadomość
Cześć dziwko, któż wie, co tam się w Tobie kryje. Słyszałam o tej zabawie jaką miałaś Ty i Donny. Haha, cóż należało Ci się malutka. - Layla

Kurwa. To jest dokładnie to, czego mi nie potrzeba. Wyrzuciłam swój telefon na łóżko. Miałam w sobie ogrom złości i potrzebowałam wyrzucić to z siebie. Pobiegłam na dół po schodach i chwyciłam mój kij baseballowy z szafki.Kiedy moi rodzice się rozstawali miałam dokładnie ten sam problem z gniewem. Więc jeśli kiedykolwiek jestem zła łapię mój kij i rozwalam w jakąś pierdołę, którą mamy w garażu na kawałki. To pomaga.
Włączyłam "Teenagers" My Chemical Romance na moim ipodzie na cały regulator i zaczęłam demolować jakieś drewno z garażu. Robiłam to przez jakieś 10 minut kiedy nagle poczułam jak coś uderza mnie w plecy. Spojrzałam w dół, żeby zobaczyć co to było, to co leżało na ziemi to muffina. Upuściłam swój kij i  wyłączyłam swojego ipoda, chowając go do kieszeni szortów. Schyliłam się, żeby podnieś muffinę. To było ze Starbucks'a. Zaśmiałam się delikatnie.

- Justin? - krzyknęłam rozglądając się po ogrodzie. Znów się zaśmiałam - Justin! Możesz już wyjść, odłożyłam swój kij.
Nagle głowa Justina wyskoczyła z domku na drzewie. Zeskoczył na dół i podszedł, badając stertę zdemolowanego drewna. Zagwizdał.
-...niezły bałagan tam zrobiłaś. Wiesz jak bardzo przerażająca jesteś z tym kijem? - zaśmiał się - Więc po co zdemolowałaś całe to gówna?
- Layla dowiedziała się o wczorajszej nocy - odpowiedziałam i podniosłam kij, rozbijając kolejny kawałek drewna i powiedziałam mu - napisała do mnie zeszłej nocy, jest straszną kurwą! Moja głowa wali i dzisiaj nie mam dobrego dnia mogę powiedzieć. A i Bieber gdzie jest ten Starbucks!? - poważnie rozwaliłam tę pierdołę z drewna. Justin pozwolił mi skończyć, a potem ostrożnie wyjął kij z moich rąk.
-...tak lepiej. Oh, jest w Twojej kuchni, Twoja mama ukroiła trochę więcej mojej twarzy dla nas do zjedzenia - zaśmiał się.
Weszliśmy do kuchni, gdzie moja mama stała z dwoma kawałami twarzy Justina na talerzykach z jego osobą.
- Dobrze dzieci, tu macie swoje ciasto. Molly idę dziś do Andrea'i na dzień, zadzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebowała. Justin zapraszamy do zostania na cały dzień skarbie - uśmiechnęła się i wyszła.
- Wow, nie zamierzam tego dokańczać - powiedziałam patrząc w dół na ciasto - to jest strasznie...dziwne - zaczęłam dłubać w cieście. 
- Oh Fraser! Czy Ty nazwałaś moją twarz dziwną? - powiedział wstając i żartobliwie stając ze mną do walki.
- Umm yeah Bieber. Sądzę, że tak - uśmiechnęłam się do niego impertynencko* i stanęłam pionowo, więc mogliśmy patrzeć sobie w oczy. 
- Odwołaj to Fraser! - powiedział walcząc z uśmiechem.
- Złap mnie - wykrzyczałam mu w twarz, jednocześnie powstrzymując się od śmiechu.
Następną rzeczą było to, że zgarnął trochę ciasta i wsmarował mi w twarz. 
- Oh. Nie. Ty. Tego. Nie. Zrobiłeś - powiedziałam próbując oddychać powoli, aby uspokoić się.
- Yeah, zrobi...-przerwałam mu i wzięłam w garść kawałek ciasta i wsmarowałam mu we włosy.
- Ty wiesz jak dbam o swoje włosy - powiedział zwężając swoje oczy. Oh! Fraser! Powinnaś żałować tego!
>Następnie zaczęliśmy biegać wokół kuchni rzucają wszystkim co znaleźliśmy w siebie; ciasto, mąka, cukier, Starbucks' muffin, keczup, woda, zasadniczo całą kuchnią. Byliśmy cali od stóp do głów w jedzeniu. Justin podniósł mnie, przerzucił przez swoje ramię i zaczął biegać dookoła kuchni. Zaczęłam krzyczeć jednocześnie się śmiejąc.
- Justinie Drew Bieber! Puść mnie na dół!
Zaśmiał się.
- Nie użyłaś mojego drugiego imienia Molly Muriel Fraser! - krzyknął i puścił mnie, uciekając na drugą stronę wyspy, którą mieliśmy po środku kuchni.
- Ty gównie! - krzyknęłam śmiejąc się. Zaczęłam biec dookoła i wrzucając trochę więcej gówna w jego włosy, gdy poślizgnęłam się na cieście, leżącym na ziemi i cofnęłam się, upadając w niedbały sposób. Krzyknęłam z bólu. Justin spoważniał.
- Woah, Molly nic Ci nie jest? - niepokój pojawił się w jego oczach, ale gdy biegł dookoła, żeby zobaczyć mnie, sam poślizgnął się na cieście upadając na mnie. 
- Ooh Bieber! Jak dużo przytyłeś? - jęknęłam, gdy podniósł się trochę na mnie. Podniósł się i wisiał nade mną. Byliśmy tam twarzą w twarz, patrząc sobie głęboko w oczy. Przez sekundę leżeliśmy tam patrząc sobie jedynie w oczy. Cholera, miał cudowne oczy, jego twarz była wyborna, cóż jeśli patrzysz na kogoś z rozsmarowanym jedzeniem na twarzy oczywiście. Nasze twarze były bliżej i bliżej, na tyle, że nasze nosy prawie się stykały. Wszystko wokół nas, bałagan, muzyka z radia w tle, ból zabójca rozdzierający moją nogę, wszystko zniknęło.
Co on robił...? Nie, Molly nie bądź głupia. Ale dlaczego on się nie cofnął? Może on czekał na mnie? Nie! On jest moim najlepszym przyjacielem. Najlepsi przyjaciele się nie całują. Wyjątkiem jest policzek, a to na pewno nie to, skoro jego usta są coraz bliżej. Nagle rozrywający ból przeszył mnie ponownie i wróciłam do rzeczywistości.
- Aaagh, chyba złamałam swoją nogę - krzyknęłam z bólu i usiadłam prosto waląc swoją głową w Justina.

Świetnie Molly.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

WOW. To się nam porobiło. I co myślicie o takim obrocie sprawy? Przepraszam za wszelkiego rodzaju błędy i niespójności.
DZIĘKUJEMY ZA PONAD 3 TYSIĄCE WYŚWIETLEŃ :O JESTEŚCIE NIESAMOWICI


CZYTASZ = KOMENTUJESZ


Pozdrawiam, @undermirrors ;)

5 komentarzy:

  1. Nienawidzę czegoś jak rozdział za komentarze, ale masz szczęście wybaczę ci bo zajebiście piszesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerze, ze ja nienawidze tak pisac. I teraz sie strasznie zle czuje wiec cos mi sie widzi, ze to usune :)

      Usuń
  2. beka z koncowki xdd

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Zob mam prezent i dodaj rozdział dziś ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Tfchufvjffbiggg czemu? akurat teraz!

    OdpowiedzUsuń