środa, 26 czerwca 2013

3. Wylądasz ładniej niż zwykle.

Zaśmiałam sie sarkastycznie. 
-To jakiś żart, tak?- powiedział, a moje źrenice rozszerzyły się.
-Dobra, spójrz co tu jest napisane, widzisz?-pokazał mi wiadomość.
-Nie chodzi o wiadomość.-powiedziałam i odsunęłam jego rękę.-Wydaje mi się, że nie rozumiesz. Taylor Thopson jest najlepszym przyjacielem Layla’i. Jasne ta dziewczyna ma mniejszy mózg niż robak, ale jeśli chodzi o nienawiść do mnie jest geniuszem. Justin ja nie mogę iść, chcą żebyś przyszedł z jakąś super fajną osobą, a nie ubranym bez gustu, mającym klatkę piersiową 6 latka popaprańcem którym ja jestem! Nawet nie mam nic ładnego do ubrania. Chyba, że chcesz żebym włożyła moje jeansy i conversy?- Jestem pewna, że przechodziłam właśnie jakieś załamanie psychiczne. O Jezus już wkrótce wyląduje obok Cassie.
Justin zaśmiał się, położył ręcę na moich ramionach i potrząsnął mną.
-Ziemia do Molly! Idziesz na tą imprezę ponieważ napisali zabierz przyjaciół a ja mam tylko Ciebie.
-Oh to sprawia, że czuje sie o wiele lepiej, jakbyś musiał mnie wziąć ze sobą.- posadził mnie na łóżku wciąż trzymając mnie za ramiona i spojrzał prosto w moje oczy.
-Molly, nie chciałbym iść z nikim innym.  Jesteś moją wspaniałą i niezwykle zabawną przyjaciółką.-uśmiechnął się. 
Trzymajcie mnie czy on właśnie powiedział wspaniała, woho to było coś nowego, jeszcze 5 lat temu musiałam go przekonywać, że nie mam wszy.
-A i nie przejmuj się tą całą sprawą z ubiorem, jeśli podwieziesz nas do centrum handlowego to kupie Ci  jakąś ładną sukienkę i coś do makijażu i cokolwiek tam nakładasz na twarz.-zaśmialiśmy się.
Zawsze zapominam, że jest facetem bo przecież dla mnie był tylko moim przyjacielem.
-Justin to bardzo miłe, ale nie mogę pozwolić Ci za mnie zapłacić. Chodzi mi o to, że mam pieniądze i..-przerwał mi.
-Spójrzmy  właśnie patrzysz na nastoletnią sensacje Justin’a Bieber’a, Molly sprzedałem milion albumów, sądzę, że mogę sobie pozwolić na kupienie Ci czegoś. Po za tym musisz być ubrana na poziomie jeśli masz być ze mną.-zaśmiał się i podniósł swój niewidzialny kołnierzyk.
-Zadowolony z siebie.-powiedziałam i  zmierzwiłam jego włosy.
Nagle moja mama weszła z ciastem.
-Nigdy nie zgadniecie co dostałam w sklepie, spójrzcie!-powiedziała i pokazała nam  talerze. Papierowe talerze z Justinem, wiecie takie jak na przyjęcia urodzinowe.
Justin i ja wpatrywaliśmy się w talerze w ciszy, w końcu postanowiłam przerwać tą niezręczną sytuacje.
-Dobra!  Mamo ja i mój NORMALNY przyjaciel Justin jedziemy do centrum handlowego, a potem idziemy na imprezę.-powiedziałam i pociągnęłam Justina za rękę do auta. Zapięłam pas i włożyłam klucz do stacyjki gdy poczułam jakiś słodki zapach.
-Justin! Co ty jesz?-zapytałam i zwęziłam oczy.
On tylko siedział i rozglądał się po samochodzie.
-Justin!- powiedziałam to w sposób w jaki mówi się do dzieci.-Co ty jesz?
Pokazał mi talerz z okruszkami.
-Swoją twarz.-powiedział z miną winowajcy, po chwili oboje wybuchliśmy śmiechem.

Spędziliśmy 2 godziny chodząc po różnych sklepach. Wybrałam kilka sukienek gdy Justin chodził zdezorientowany. Nie lubiłam się do tego przyznawać, ale miałam też tą całą dziewczęcą stronę. Przymierzyłam wszystkie i chciałam zapytać go o męski punkt widzenia. 
Włożyłam fioletową sukienkę kończącą się w połowie moich ud. Spojrzałam w lustro, odsłaniała moje chude nogi i sprawiała że moje piersi wyglądały całkiem dobrze. Uśmiechnęłam się i odsłoniłam  zasłonę w przymierzalni i pokazałam się Justinowi.
-I jak?-nerwowo przygryzłam  wargę.
Chłopak wytrzeszczył oczy.
-Woho wyglądasz se..-poprawił się.-Znaczy ta sukienką jest naprawdę ładna.-uśmiechnął się.
Zarumieniłam się i spojrzałam na dół.
-Znaczy się Moll totalnie bym…-znowu się zatrzymał.-Uh…Poczekam  na Ciebie przy kasie.-uśmiechnął się niezręcznie i poszedł.
Dobra to było dziwne.
Przebrałam się w swoje ciuchy. Justin czekał na mnie przy kasie, a jego twarz robiła się czerwona.
Zaśmiałam się typowy chłopak.
Po 10 minutach kłótni kto zapłaci ostatecznie pozwoliłam mu zapłacić za sukienkę, sztuczne rzęsy, lakier do paznokci, torebkę i buty.
-Wow, Molly teraz będziesz wyglądać jak dziewczyna.-zaśmiał się.
-Zamknij się.-uderzyłam go w ramię i zaśmiałam się, a on potarł miejsce w które go uderzyłam.
Chciałam zabrać torbę od sprzedawczyni, ale Justin zabrał ją przedemną.
-Oh jestem dżentelmenem .-przewróciłam oczami i ruszyłam za nim do auta.
-Jesteś strasznie banalny.-podokuczałam mu i zajęłam miejsce kierowcy.
-Oh zamknij się, uwielbiasz to.-zaśmiał się
-Więc gdzie twoja nowa siedziba?-uśmiechnęłam sie i wyjechałam z parkingu.
Chłopak wskazał mi kierunek w którym powinnam jechać i włączył radio. Właśnie szło Baby.
-Eww wyłącz to badziewie.-zażartowałam.
-Em to badziewie właśnie zapłaciło za twoje ciuchy.
-Fair play  Bieber.-uśmiechnęłam się i zatrzymałam pod jego domem. Wyszedł z auta i okrążył je, otwarłam okno.
-Dobra, więc bądź u mnie za jakąś godzinę. Podwiozę nas, ok?
-Ok.-uśmiechnął się.-Do zobaczenia.-krzyknął i ruszył w stronę domu.
Wróciłam do domu i zaczęłam się przygotowywać. Wzięłam prysznic, ogoliłam nogi, pomalowałam paznokcie na niebiesko i postanowiłam pokręcić moje długie brązowe włosy, założyłam sukienkę i buty.
Zostało mi jakieś 10 minut do przyjścia Justina, więc założyłam słuchawki i włączyłam ipoda.
Ktoś zapukał. A ja zaczęłam tańczyć po pokoju, śpiewając i kręcąc biodrami, macie mnie.
-Ekhem.-Justin stanął w moich drzwiach próbując powstrzymać śmiech.
-Słyszałeś może o pukaniu.-powiedziałam  lekko zażenowana i obróciłam się w stronę łóżka po torebkę.
-Wow, nie rób tego czegoś dzisiaj.-zaśmiał się.
-Zamknij się!-szturchnęłam go i poszliśmy w stronę auta.
Właśnie mieliśmy wsiadać kiedy chłopak się zatrzymał.
-Woah Molly wyglądasz…jak typowa dziewczyna.-zmarszczyłam brwi.
-Oh dzięki.-uśmiechnęłam się i wsiadłam do samochodu.
-W zasadzie chodzi o to, że wyglądasz naprawdę gorąco.-zastanowił się nad tym co właśnie powiedział, a ja włożyłam kluczyki do stacyjki.-Znaczy…wyglądasz dużo piękniej niż zwykle.-uśmiechnął się lekko zakłopotany.
-Dziękuje.-zaśmiałam się i ruszyliśmy.

Podjechaliśmy pod dom Taylor’a.
-Więc… Zaczynami.-powiedziałam drżącym głosem przed tym co właśnie miałam zrobić, a Justin zadzwonił dzwonkiem do drzwi. 
-Hey, nie zostawię Cię samej ani na chwile, zrozumiano?-uśmiechnął się ciepło i wyciągnął w moją stronę rękę, czekając jak o chwycę. Odwzajemniłam uśmiech i chwyciłam jego dłoń. Zacisnął  nasze ręce próbując mnie uspokoić.
Od razu poczułam się trochę lepiej.
_________________________________________________
A więc  dziękujemy za tyle wejść i komentarzy nawet nie wiecie ile to dla nas znaczy.
Właściwie nie ma co się rozpisywać.

sobota, 22 czerwca 2013

2. Idziesz ze mną.

- Więc...co się stało z resztą gangu? - powiedział między gryzami.
- Masz na myśli Chaz'a i Ryan'a?  - przytaknął - Cóż, oni nadal tu są i wgl, ale po tym całym gównie jakie Layla rozgadywała o mnie, nie chcieli być widziani ze mną. - spojrzałam w dół. To wciąż mnie bolało.
- Żartujesz sobie ze mnie? Byliśmy jak prawdziwi przyjaciele. - powiedział patrząc zdezorientowany i zraniony.
- Wiem i teraz… spójrz tam widzisz tych gości siedzących przy stoliku obok tych sportowych napaleńców?
- Ten natrysk w kasku futbolowym? - powiedział Justin śmiejąc się.
- Cóż właśnie on to Ryan Butler, ćwierć gwiazda z powrotem w drużynie piłkarskiej, obwołany męską dziwką… i "chłopak" Layli Gordons - powiedziałam kręcąc głową.
- Zwolnij, ten Ryan? Hmm nigdy nie miałby wielu przyjaciół gdyby każdy wiedział, że moczył łóżko do 10 roku życia - uśmiechnął się
- Czekaj, czekaj to się poprawia - zaśmiałam się - widzisz tego faceta tam, w okularach i inhalator na sznurku wkoło jego szyi?
- Co? Facet w brązowych włosach? - odciął się a szeroki uśmiech rozświetlił jego twarz - to Chaz? - powiedział próbując powstrzymać swój śmiech.
- Yupp, chcesz znać najśmieszniejszą część? On myśli, że jest zbyt fajny by rozmawiać ze mną - westchnęłam. Twarz Justina znów stała się poważna.
- Serio? Facet, który nosi inhalator na swojej szyi myśli, że jest zbyt fajny dla Ciebie? Woow nie wiedziałem, że jest, aż takim kutasem - przejechał ręką po swojej twarzy.
- Yuuuup, witam w świecie w którym mnie zostawiłeś - uśmiechnęłam się sarkastycznie - oh hey chcesz mieć wolne dwie ostatnie lekcje?
- Pewnie - uśmiechnął się
- W takim razie powiem Mrs. Brown i jesteśmy wolni - uśmiechnęłam się. Wyszliśmy drzwiami na parking
- Więc gdzie jest zaparkowany Twój samochód? - krzyknęłam za mnie, a Justin obserwował mnie jak mały, zagubiony szczeniak.
- Widzisz, tak na prawdę nie mogliśmy przywieść tu mojego samochodu, więc wóz meblowy mnie tu przywiózł, ale zastanawia... - przerwałam mu
- Cóż zgaduję, że jestem Ci coś winna za uratowanie mnie od tamtego szatana, - zaśmiałam się i wcisnęłam guzik przy kluczach by otworzyć auto - więc właź - uśmiechnęłam się, położyłam swoją torbę na tylne siedzenie i zapięłam swój pas bezpieczeństwa.
- Laska niezły samochód, to jest dokładnie taki sam samochód jakim wróciłem do Atlanty -uśmiechnął się. Opuściłam parking i rozpoczęłam jazdę.
- Wiem, pamiętam jak stworzyliśmy 2 mini range rovery z kartonowych pudełek. Wtedy byliśmy jak ośmiolatkowie i użyliśmy ich żeby pojechać nimi do szkoły - uśmiechnęłam się, pamiętając całą zabawę jaką mieliśmy. Nagle zawibrował mój telefon
- Oh hey Bieber przeczytasz mi tą wiadomość, prowadzę, więc nie mogę zobaczyć - zapytałam stając na czerwonym świetle. Sięgnął i wyciągnął telefon.
- To od Twojej mamy:

Zabierz Justina ze sobą po szkole, w jego domu ciągle wszystko rozpakowywują.
Kocham mama xxx 
Z całej siły próbował się nie roześmiać.
- Aaw to takie kochane - zmrużyłam oczy na niego.
- Zamknij to Biebs - nacisnęłam guzik przy swoich kluczach, by otworzyć drzwi od garażu.
- Woooah, Molly Twój dom tak jakby urósł od kiedy ostatni raz go widziałem - powiedział, gdy wychodziliśmy z samochodu.
- Oh yeah, umm mama rozwiodła się z tatą i mieliśmy trochę pieniędzy, miał psa, to była uczciwa konkurencja - powiedziałam brzęcząc kluczami szukając tego od drzwi.
- Molly Twoi rodzice się rozwiedli? O kurwa, przepraszam, że mnie tu nie było. Trzymasz się? - Znalazłam odpowiedni klucz i odciągnęłam go otwierając drzwi.
- Tak - powiedziałam - jestem duża dziewczynką teraz, dojdę do siebie, ponadto wiesz ja nigdy tak na prawdę nie mogę kontrolować mojego taty - zanim Justin miał szansę zamknąć drzwi moja mama pojawiła się znikąd tuż za nim i przytuliła go mocno, więc jestem przekonana że przestał oddychać.
- Justin, oh to cudowne widzieć Cię ponownie. Co Ty zrobiłeś ze swoim włosami? Powinieneś to ściąć, ponieważ przyjaciel mojej có...
- Mamo! - krzyknęłam - Proszę Cię nie ingeruj w życie mojego jedynego przyjaciela. - Skuliłam się, bo wtrąciłam Justin w jej ramiona. Zamachał swoimi włosami i przytulił ją.
- Julie, to świetnie widzieć też i Ciebie - uśmiechnął się do niej.
- Ooh czekaj, czekaj - powiedziała biegnąc do kuchni. Justin próbował powstrzymać swój śmiech.
-Przepraszam za nią, ona nie wie, której linii nie przekroczyć czy coś. Skuliłam się i nerwowo przejechałam po włosach. Zaśmiał się delikatnie. Kiedy jego uśmiech stał się tak uroczy? Woah, woah Molly to jest praktycznie Twój brat. Właściwie to Twój przyszywany brat, który zostawił Cię bez pożegnania, pamiętasz? Wróciłam myślami do rzeczywistości.
- Nie przejmuj się, moja mama zrobiła by to sam... - przerwała mu moja mama, która przyszła ponownie ze srebrną tacą w dłoni. Położyła ją na stole w jadalni.
- Zbierzcie się tutaj dzieci - o Boże powinna mieć zażenowanie wytatuowane na czole. - Justin nie wiem czy wiesz, ale ruszyłam z moim cukierniczym biznesem i mam swoją piekarnię w dole głównej ulicy, ale mniejsza z tym. Namówiłam dziewczyny, aby skleiły mały drobiazg do Twojego powrotu. Uśmiechnęła się dumnie.
- Oh mamo Ty nie... -  Podniosła pokrywkę od tacy ujawniając model twarzy Justina prawdziwej wielkości kompletny z jego znakiem firmowym czyli włosami i babeczki z powitalnym napisem oczy Justina powiększyły się tak samo jak moje, a jego szczęka opadła. Jęknęłam.
- Słodki Jezu, MAMO! Co to jest?! Myślisz, że skoro znasz go od 4 roku życia możesz zrobić ciasto, które wygląda jak jego twarz? To jest bardziej żenujące niż ten jeden, który zrobiłaś dla mnie kiedy zdałam prawo jazdy! Nie powinnaś być... - Justin przerwał mi.
- Właściwie Julie uwielbiam go, znaczy ja wiem jak wiele włożyłaś w to i hey jak wielu ludzi może powiedzieć, że ich twarz była zrobiona z ciasta? - uśmiechnął się i zgarnął trochę lukru na swój palec i spróbował go - cholera byłem pewny, że smakuje tak dobrze - uśmiechnął się. Zaśmiałam się, ponieważ moja mama była strasznie dumna ze swojego ciasta.
- Wy dwoje idźcie do pokoju Molly. Odkroję dla was kawałek a zaniosę wam - uśmiechnęła się i odeszła. jęknęłam, odwróciłam się i poszłam w stronę schodów. Justin obserwował i przypatrywał się jak wspaniały i nowoczesny nasz dom był.
- Przepraszam za to -  powiedziałam i rzuciłam się na swoje łóżko.
- Bez obaw, uwielbiam ciasta - uśmiechnął się. Podszedł do mojego okna wielkości ściany i podziwiał widoki. Zagwizdał.
- Woah Twój dom jest świeetny, kiedy go...- przerwał i gwałtownie wciągnął powietrze - O MÓJ BOŻE. Czy to jest nasz stary domek na drzewie?
- Yeeah moja mama nie mogła zmusić się do zniszczenia go - uśmiechnęłam się. Podszedł tam, gdzie miałam  wszystkie nasze stare zdjęcia, gdy byliśmy mali, ale one były już nieaktualne.
- Kocham to zdjęcie -  uśmiechnął się i przysunął je. Byłam tam ubrana w różową spódniczkę i całowałam jego policzek - uśmiechnęłam się.

- Ja tez, to były czasy - zaśmiałam się. Szedł wzdłuż ściany.
- Woah kim są te dziewczyny w szpitalu, z całym zagipsowanym ciałem? Co jej się stało? - powiedział patrząc na zdjęcie zszokowany.
- Oh to ja i Cassie Jones. Była mi najbliższa miałam najlepszego przyjaciela odkąd, wiesz, zostawiłeś mnie - powiedziałam piorunując go wzrokiem. Przechylił swoją głowę i spojrzał na mnie przepraszająco.
- Cóż Layla nie była zbyt szczęśliwa z tego, że mam jakieś życie towarzyskie, więc powiedziała jakieś rzeczy Layli, która zraniła jej uczucia. Oh tak wspominałam, że Cassie myślała, że umie latać? Spojrzał na mnie z niedowierzaniem próbując walczyć z uśmiechem - Widzisz z kim mnie zostawiłeś? Mniejsza, weszła na dach i próbowała odlecieć. Oczywiście nie umiała latać i cóż oczywiście spadła. W każdym razie odwiedziłam ją i jej coś, ale nie rozmawiałyśmy już - spojrzałam w dół, a jego oczy zrobiły się wielkie.
- O Boże, czemu Layla to zrobiła? Mówiła coś jeszcze do niej? Czy ona...wiesz...spróbowała polecieć jeszcze raz? - gdy mówił leciała, zrobił w powietrzu cudzysłów. Zaśmiałam się.
- Nie, nie nic podobnego - odetchnął i westchnął z ulgą - Nie aktualnie sprawdzają ją i żyje teraz w szpitalu około 30 minut stąd - uśmiechnęłam się - prawdziwa historia, nadal życzysz sobie być ze mną? - zaśmiałam się.
- Molly już Ci mówiłem z jakieś miliard razy, przepraszam, że Cię zostawiłem - zamknął mnie ponownie w mocnym uścisku. Cholera, wspaniale pachniał. Jak dżentelmen. Był też wspaniały w uściskach. Troszczył się o swoje ramiona, były silne. Hello panie biceps. Oh Boże myślę, że mamy przyjazną linię uścisków. Nagle jego telefon zawibrował i przerwał to. Otrzymał wiadomość. Spojrzał w dół na swój telefon i uśmiechnął się.
- Jestem zaproszony do Tammy Thompson’s na domówkę dziś wieczorem i jest jeden plus...idziesz ze mną - uśmiechnął się.



CZYTASZ = KOMENTUJESZ

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

WOW. Dziękujemy za tyle wyświetleń i wasze komentarze ;) Ponieważ nadchodzą wakacje, nas jest dwie więc rozdziały będą pojawiać się częściej :) Życzę miłego czytania a kolejny pojawi się już niebawem! Enjoy ;)

środa, 12 czerwca 2013

1. Jak dużo operacji piersi miałaś?

I oto on. Siedzący naprzeciwko mnie. Powód mojego istnienia przez ostatnie 3 lata.
-Molly- uśmiechnął się ściągając okulary.-Nie zmieniłaś się ani trochę. Dzięki Bogu, że chodzisz ze mną do szkoły. Czy to nie dziwne, że dostaliśmy miejsca obok siebie?-zaśmiał się. Zachowywał się tak jakby nic się nie stało.
-Po pierwsze to moja szkoła to ty się tu przeniosłeś, pamiętasz? Po drugie to wcale nie jest dziwne, że dostałeś miejsce obok mnie ponieważ wszyscy siedzą z dala ode mnie. I po trzecie co ty do cholery tutaj robisz Bieber?-syknęłam.
-Wow może jednak się zmieniłaś.- czy on sobie ze mnie drwi?-Molly co się stało, przecież jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.
Zaśmiałam się.
-Poprawka. Byłam twoją najlepszą przyjaciółką. Bo kto zostawia najlepszego przyjaciela I wyjeżdża do innego kraju bez pożegnania?
-Molly posłuchaj, daj mi wytłumaczyć..- zaczął błagać, a ja zobaczyłam ból w jego oczach. Dzwonek zadzwonił.
-Nie Justin. W porządku. Jestem duża dziewczynką i przeszło mi.- Chwyciłam torbę i ruszyłam do wyjścia, ale Pani Brow mnie zatrzymała.
-Oh Molly
, widzę że dogadujecie się się z Justinem. I oh. Spójcie wasza dwójka chodzi na te same zajęcia. Molly oczekuje, że dotrzymasz towarzystwa Justinowi i pokażesz mu tu wszystko, dobrze?
-Właściwie...-przerwała mi.
-Świetnie, a teraz biegnijcie.- pisnęła i wypchnęła nas przed drzwi.
Obróciłam się w stronę Justina, który uśmiechał się do mnie  z nadzieją.
-Wow, czy ktoś wam powiedział że wracam do szkoły, czy dziewczyny w tej szkole nie wiedzą kim jestem?-zapytał mnie przyglądając się prawie każdej dziewczynie którą minęliśmy.
-Nie, wszyscy ciągle widzą Cię jako Justina którym byłeś, nie ma żadnego specjalnego traktowania.

Usiedliśmy przy stole przy którym zwykłam siadać przy lunchu, na samym końcu w roku za automatami gdzie nikt nie mógł mnie zobaczyć.
-Więc gdzie twoi przyjaciele?-zapytał próbując zmienić temat.
-W tym samym miejscu gdzie jej mózg.-powiedziałam  wskazując głową na Layle która robiła sobie drogę.-Nigdzie.
Uśmiechnęłam się, a Justin się zaśmiał, może wcale nie zmienił się tak bardzo.
-Czekaj czy to Layla Gordons?
-Taak w całej swojej okazałości. –powiedziałam i wyciągnęłam swój lunch. Podeszła do nas i błysnęła swoim plastikowym uśmiechem.
-Hej Justin, pamiętasz mnie?-powiedziała i schyliła się dając mi idealny widok w górną część jej topu. Przewróciłam oczami.
-Pewnie pamiętam.-powiedział i mrugnął do niej.  Ups chyba się pomyliłam, on definitywnie jest palantem.
Figlarnie uderzyła go w ramię.
-Więc dlaczego siedzisz tutaj? Powinieneś siedzieć z ludźmi, a nie z dziwolągami.
-Idź umrzeć.-uśmiechnęłam się szyderczo.
-Oh to zabolało.-powiedziała sarkastycznie.-Nic dziwnego,  że ubierasz się tak gównianie, skoro masz klatkę piersiową jak 6 letni chłopiec.-zaśmiała się.
Spojrzałam na swoje nogi i zarumieniłam się. Właściwie prawię wszyscy zaczęli się śmiać. Wszyscy oprócz Justina.
Wstał i spojrzał na nią.
-Odwal się Layla, ona przynajmniej może zobaczyć ponad swoją klatką piersiową nogi, a ty jak dużo operacji piersi miałaś? Jezus powinnaś wydać więcej pieniędzy na naprawienie swoje twarzy.-prychnął.
Spojrzałam w górę i zaśmiałam się. Może i jest palantem, ale za to zabawnym palantem.  W zasadzie może tylko udawał palanta. Hmm..
Przechyliła głowę na bok tak jakby to co powiedział właśnie do niej dotarło. Odeszła wyglądając na zranioną jego słowami.
-Dzięki.-uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Za co mi dziękujesz?-zapytał zmieszany.
-Umm za uratowanie mnie przed królową wszystkich suk i prawdopodobnie zrujnowanie swojej gwiazdorskiej reputacji.
-O czym ty mówisz? Jesteś moją przyjaciółką, nic takiego nie zrobiłem.-uśmiechnął się.
-Właściwie nie jesteśmy jeszcze takimi przyjaciółmi jak kiedyś, ale właśnie zdobyłeś kilka dodatnich punktów-zaśmiałam się.-Jesteś teraz sławny, więc dlaczego chcesz wciąż się ze mną widywać? I dlaczego wróciłeś?-zapytałam nerwowo i zaczęłam grzebać w mojej torbie na lunch.
-Cóż moja mama uznała, że ta cała sława uderzyła mi do głowy i może tak jest, ale takie rzeczy zawsze wychodzą na wierzch. Oczywiście fani dają dużo rozgłosu, ale hejterzy robią o wiele więcej.-zaśmiał się.-I dlaczego miałbym się z tobą nie spotykać? Jesteś najfajniejszą osobą jaką znam. I Molly naprawdę mi przykro z powodu tej całej sytuacji z wyjazdem bez pożegnania. Nie mogłem być widziany z żadną dziewczyną, moi fani wymyślili by jakieś gówno.-zaśmiałam się.- Nie kłamię,  każdego dni gdy byłem w trasie myślałem o tobie,  ile zabawy byśmy mieli gdybyś była ze mną. Były rzeczy z których zaczynałem się śmiać, a cala ekipa patrzyła na mnie jak na dziwoląga. Oni po prostu nie rozumieli mnie tak jak ty. Chciałbym żeby wszystko było tak jak dawniej, proszę?
-Hmm pomyślę nad tym.-uśmiechnęłam się.-Hej gdzie twój lunch.
-Widzisz jestem na nowej diecie, żeby mieć bicepsy wielkości mojej dłoni i nie..-przerwałam mu.
Wstałam i uderzyłam go w tył głowy.
-Oh. Bieber! Jeśli chcesz wrócić do tego co było między nami musisz odciąć się od tego gwiazdorskiego gówna, zrozumiano?-uśmiechnęłam się do niego, a on zabawnie przechylił głowę jakbym  moje słowa go zszokowały.-Masz… i nie mów, że nie jestem dla Ciebie miła.-podałam mu połowę mojej kanapki.
-Czy to jest to co myślę.-zapytał i ogromny uśmiech pojawił się na jego twarzy.
-To zależy od tego co myślisz, że to jest - zaśmiałam się.
-
Czy to masło orzechowe i kanapkowa galaretka, robione przez twoja mamę według jej tajnego przepisu?-powiedział śmiertelnie poważnie.
-Wiedziałeś.-uśmiechnęłam się.
Jęknął i przytulił mnie z całej siły jedząc kanapkę. Tęskniłam za jego uściskami.
-Oh, powinnam coś Ci powiedzcie, moja mama powiedziała mi jakiś rok temu, ze ten przepis to właściwie żaden sekr…-przerwał mi.
-Oh, czy ty próbujesz mnie zabić?! Nie chce wiedzieć takich rzeczy.- zaśmialiśmy się.- Oh hej, kupiłem Ci coś gdy byłem w trasie. – uśmiechnął się i zaczął grzebać w torbie.-powróćmy do czasu gdy mieliśmy 6 lat i Layla Gordons wylała sok winogronowy na moje nowiutkie buty z światełkami.- zaśmiałam się , a on spojrzał na mnie pełen bólu.
-Nigdy tego nie przebolejesz.-zażartowałam  i uderzyłam go w ramię.
-Zamknij się! One były niesamowite, a po tym co zrobiła Layla światełka nie działały. Nieważne. Wracając do tematu.-uśmiechnął się.-Więc ona zniszczyła moje buty, ty wzięłaś nożyczki i..
-Obcięłam jej włosy.-uśmiechnęłam się.-Cóż należało się suce, twoje buty były bombowe!- zaśmiałam się i westchnęłam.- A ona zniszczyła moja bransoletkę przyjaźni! Tą która pasowała do twojej, kupiłeś mi ją we Włoszech.-powiedziałam marszcząc brwi.
-Właśnie!-uśmiechnął się.-Cóż znalazłem moją będą c w trasie i kiedy byliśmy we Włoszech kogo mijaliśmy?
Stoisko tej starszej pani od której kupiłem wtedy bransoletki. Ona wiąż je sprzedawała. Więc kupiłem jedną dla ciebie. Nie wiedziałem kiedy Cię zobaczę, ale musiałem ja kupić.
Uśmiechnęłam się, a on założył mi ją na rękę i zawiązał.
-Justin to niesamowite. Wiesz co zaczynam cieszyć się, że wróciłeś. Może nie jesteśmy jeszcze na etapie  najlepszymi przyjaciół, ale jesteśmy blisko tego.-uśmiechnęłam się i przytuliłam go.


-------------------------------------------------------------------------------


OKEJ! Więc pierwszy rozdział za nami :P Co o nim sądzicie?

Jakimi uczuciami darzycie naszych bohaterów? :D
Kolejny rozdział już wkrótce!

POZDRAWIAMY!



CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Prolog

- Klaso! Klaso! Spokój! - moja wychowawczyni, pani Brown krzyczała na klasę. Właściwie mówię krzyczała, ale jestem przekonana, że słyszałam chomiki głośniejsze niż ona.
- Dziś jest bardzo specjalny dzień - uśmiechnęła się - mamy nowego ucznia.

Jęknęłam do siebie. Świetnie. Jedyne czego potrzebujemy to nowa osoba. Założę się,że byłaby to nowa dziewczyna, która złapała by się w sprytną pułapkę, którą jest Layla Gordons. Nasza wspólna historia jest dość długa.
Jak tylko rozpoczęłam naukę w szkole, zawsze czułam się lepiej przy chłopcach i moim najlepszym przyjacielem od czwartego roku życia był chłopak, który nazywał się Justin Bieber. Byliśmy w jednej klasie i był on moim partnerem w malowaniu palcami, ale byliśmy tą dwójką, która zawsze gdy kończyła pracę większość farby miała na sobie. Dzieliliśmy się przekąskami, lunch'ami, kartonikami z sokiem. Udawaliśmy superbohaterów w ogrodzie, a gdy się ściemniało wracaliśmy do mnie do domu i budowaliśmy ford z poduszek. Bronił mnie, gdy Layla była swoim zwyczajnie zjadliwie złośliwym ja. Zasadniczo był taki dla mnie, tak długo jak pamiętam, bo byliśmy jak brat i siostra. W sumie skończyło się to trzy lata temu. Zawsze był dobry w śpiewaniu, ale potem został odkryty na YouTube i podpisał umowę z wytwórnią Ushera. W tym czasie byłam na wakacjach w Europie i nie mogłam się doczekać by wrócić i porozmawiać z nim o tym. Ale gdy tylko wróciłam jego już nie było. Wyprowadził się do Atlanty bez wcześniejszego pożegnania mnie. Byłam załamana. Byliśmy przyjaciółmi przez 10 lat i nagle opuścił mnie, bez powiedzenia, gdzie będzie mieszkał, jaki jest jego nowy numer, nic. Oczywiście widziałam go w telewizji, na twitterze w magazynach itd. Zobaczyłam zarozumiałą dziewczynę, wykorzystującą nadmiernie romantycznego kretyna. Został porównany do wspaniałego przyjaciela, którego znałam i za którym bardzo tęskniłam.
Czy wspominałam, że wyjechał tydzień przed rozpoczęciem nauki w liceum?
Chłopak sprawił, że Layla użyła tego przeciwko mnie. Znała mnie jako dziwną, samotną dziewczynę zanim jeszcze postawiłam stopę w szkole. Zawsze nienawidziła tego jak odmienna byłam. Dlatego, że wolałam conversy od szpilek, bluzy zamiast koszulek z wielkimi dekoltami, w których można było zobaczyć swoje sutki i w zasadzie nie chciałam być blond stereotypową lalunią, którą każdy w tym małym, głupim mieście chciał być. To sprawiło, że stałam się dziwna. Dlatego spędziłam samotnie wszystkie lata liceum. Świetnie prawda? Ale wróćmy do historii.

Osunęłam się na moim krześle. Na prawdę nie potrzebowałam nikogo więcej, aby doszedł do małej załogi Layli, która czerpała wiele przyjemności z dręczenia mnie. Chciałam jej przywalić, ale nie mogłam z prostego powodu. Brała lekcje boksu odkąd skończyła 6 lat, to był najwyraźniej jej ukryty talent.
Nagle zauważyłam coś, co sprawiło, że moje serce przestało bić. Jedyne wolne miejsce w całej klasie było obok mnie. Uh oh. Nie zbyt dobrze radzę sobie z nowymi ludźmi. Jestem bardziej nieśmiałą, niezręczną, odwracającą się w drugą stronę i nie zaczynającą konwersacji dziewczyną. Chyba, że to była jakaś normalna dziewczyna, w zasadzie to nawet nie było ważne czy to dziewczyna czy chłopiec - dopóki nie był to zadufany w sobie footbolista albo jakaś blond lalunia, tylko ktoś normalny. Bo Bóg wie, że naprawdę potrzebuję przyjaciela.

Byłam zajęta biciem się z własnymi myślami, dlatego nie zauważyłam, jak nowa osoba weszła do klasy i przeszła obok mnie. Moja wewnętrzna rozmowa została przerwana przez głuchy odgłos, gdy ten ktoś usiadł przy mnie. Wbrew sobie odwróciłam się naokoło by popatrzeć na nich z serdecznym uśmiechem na twarzy, ale gdy tylko go zauważyłam mój uśmiech został zdarty. Czułam złość, krzywdę, wstręt, zażenowanie, zmieszanie i odrobinę radosnego podniecenia. Wszystko w jednym czasie.

- Justin?

Wprowadzenie


Witam was serdecznie na jedynym i niepowtarzalnym blogu z tłumaczeniem opowiadania Ego.
Zostało ona napisane przez bieberloving. Jeśli macie ochotę tu jest link do oryginalnej wersji   -Oryginał 

Tłumaczeniem będzie się zajmować Onlly_me  i undermirrors .
W razie jakich kolwiek pytań czy wątpliwości pytajcie tutaj lub napiszcie do nas na twitter’ze.
Mam nadzieje, że opowiadanie przypadnie wam do gustu.