środa, 24 lipca 2013

NOWE TŁUMACZENIE

ZAPRASZAMY NA NASZE NOWE TŁUMACZENIE


@undermirrors
&
@Onlly_Me

czwartek, 18 lipca 2013

Informacja

A więc z przykrością to pisze, ale nie będziemy już dalej tłumaczyć Ego.
Wczoraj przez przypadek znalazłam tłumaczenie Ego przez kogoś innego, zakładając tego bloga nie miałyśmy pojęcia, że ktoś inny je tłumaczy, ta osoba zaczęła tłumaczyć, je wcześniej niż my więc uznałyśmy, że będzie fair jeśli to ona będzie je dalej tłumaczyć. Nasz błąd. Bardzo nam przykro z tego powodu, bo już trochę się z wami zżyłyśmy jak i z opowiadaniem.
Tutaj macie link do tłumaczenia: KLIK




@Onlly_Me i @undermirrors

sobota, 13 lipca 2013

6.Najlepsi przyjaciele na świecie.

- Ugh, od kiedy masz taka twardą głowę - zaśmiał się wstając.
- Fair play - starałam się zaśmiać, ale ból był zbyt duży - A teraz pomóż mi wstać - poprosiłam ładnie.
 Pomógł podnieść mi się z ziemi i odsunął się trochę żeby sprawdzić czy mogę stanąć na bolącej nodze. Kiedy tylko na niej stanęłam poczułam niewyobrażalny ból.
 - Aaa Justin! To boli, to boli - krzyknęłam.
Próbowałam powstrzymać łzy, ale nic to nie dało, zaczęły mimo wolnie spływać po moich policzkach i wyglądałam dokładnie tak jak wczoraj.
- Shh, shh wszystko będzie w porządku - uśmiechnął się próbując rozluźnić atmosferę, objął mnie i poprowadził w stronę drzwi.
- Właściwie to skłamałem, będę musiał Cię wziąć do szpitala, wydaje mi się, że złamałaś nogę -zaśmiał się lekko.
- Justin! To nie czas na żarty.- krzyknęłam, próbując ukryć uśmiech.
- Czekaj jak chcesz mnie zawieść skoro mój samochód jest u Taylor, pamiętasz?
- Cóż możesz mi podziękować później - powiedział, zabrał kluczyki od mojego auta i zamknął frontowe drzwi, cały czas podtrzymując mnie jedną ręką - Odebrałem go dziś rano w drodze ze Starbuks’a - posadził mnie na miejscu pasażera, a ja cicho jęknęłam.
Obiegł samochód do około, zajął miejsce kierowcy i odjechał z piskiem opon.

- Zapamiętać nigdy nie dawać Ci jeździć moim autem. Jezus Justin mam złamaną nogę, nie rodzę nie ma potrzeby jechać tak szybko - krzyknęłam kiedy ściął zakręt i zaczął pędzić.
- Umm… gdybyś nie wiedziała to ja miałem złamaną nogę, złamałem ją na scenie i kiedy pojechałem do szpitala powiedzieli że im szybciej mi ją zabandażują czy cokolwiek tam robili tym lepiej – uśmiechnął się triumfalnie.
Zaczęłam się śmiać histerycznie.
- No co jest takiego zabawnego?- spojrzał na mnie zakłopotany kiedy zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle - Ok albo śmiejesz się ponieważ w taki oto porąbany sposób reagujesz na ból albo… O mój Boże Molly śmiesz się z tego, że upadłem na scenie?
- To wideo przyprawiało mnie o śmiech przez długi czas - powiedziałam i syknęłam, gdy ból w nodze powrócił.
- Cóż to za to, że się ze mnie śmiałaś - powiedział śmiejąc się i zjechał na szpitalny parking.
 Zaparkował tuż przed drzwiami.
- A więc zrobimy tak. Ja szybko pobiegnę po wózek, a ty bardzo ostrożnie otworzysz drzwi i będziesz na mnie czekać, myślisz, że dasz sobie z tym rade? - uśmiechnął się i wyciągnął kluczyki ze stacyjki.
 -Bardzo zabawne Bieber, ale ile razy mam Ci powtarzać?! To nie jest czas na żarty! - krzyknęłam za nim gdy ten pobiegł to budynku szpitala.
Powoli otwarłam drzwi i zobaczyłam Justina. Bez wózka.
- Hm teraz szpitale posiadają nie widzialne wózki? - krzyknęłam.
- Oh więc ty możesz sobie żartować, a ja nie?
- Justin!
- Przepraszam! Nie było żadnych więc będę musiał… - uciął nagle spoglądając w bok - Zaczekaj chwile -krzyknął.
- No tak, jakbym niby mogła uciec! - krzyknęłam za nim. Gdzie on poleciał? Po jakiś 5 minutach wrócił, z szminką na policzku i wózeczkiem.
- Dobrze wiesz, że nie podoba mi się to, że ty możesz sobie żartować a ja nie! - krzyknął próbując grać obrażonego.
- Zapomnij o tym! Co się dzieje? I czemu masz szminkę na policzku i wózek dziecięcy, ale wciąż nie masz wózka dla mnie?!
- Więc moja mała pani złośnico! Jeśli pozwolisz, że wyjaśnię. Zobaczyłem dziewczynę ubraną w podkoszulek z Justin’em Bieber’em, jej mama i mała siostra szyły tam. Mała dziewczynka szła sama, a jej siostra zostawiła ten wózek - uśmiechnął się tak jakby właśnie wpadł na pomysł jak pozbyć się głodu na świecie.
- I ?!
- Więc dziewczynka powiedziała, że mogę zabrać wózek jeśli dam jej całusa. Wydaje mi się że to uczciwa transakcja - wyszczerzył się.
- Wszystko co widzę w tym misternym planie to to, że dostałeś całusa, a ja nadal jestem bez wóz.. - przerwałam i zdałam sobie sprawę z tego o czym on myślał.
 Wielki uśmiech pojawił się na jego twarzy, a ja starałam się być poważna.
- Jeśli myślałeś chociaż przez sekundę, że usiądę w tym wózeczku.
- Dobra! Ale nie jestem wstanie cię tam zanieść! Nie jesteś gruba, no ale lekka jak piórko też nie jesteś! - powiedział i rozłożył wózek.
W ostateczności usiadłam na wózeczku z pomocą Justina.
Wjechaliśmy do budynku, chłopak obrócił mnie w stronę biurka i grzecznie przywitał się.
- Witam - uśmiechnął się w stronę najmłodszej z pielęgniarek, a ja wywróciłam oczami - Moja przyjaciółka złamała nogę - pielęgniarka spojrzała na mnie wijącą się z bólu.
- A więc…Będę musiała przewieść twoją dziewczynę… - oboje przerwaliśmy jej w tym samym momencie.
- Przyjaciółkę! - niemalże krzyknęliśmy oboje.
- Dobrze już dobrze! Więc będę musiała przewieść twoją PRZYJACIÓŁKĘ na prześwietlenie i zabandażować nogę - uśmiechnęła się.
- Justin pójdziesz ze mną.
- Przykro mi tylko rodzina, wymogi szpitala - uśmiechnęła się przepraszająco w jego kierunku, spojrzałam przerażona w stronę Justina.
- Wszystko będzie dobrze - powiedział i w jakiś dziwny sposób pomogło.


 3 godziny później, drugie prześwietlenie i moja noga była w gipsie od palcy aż po prawie samo kolano. Pielęgniarka przewiozła mnie do poczekalni na wózku inwalidzkim, a inna niosła za nami mój wózeczek na którym posadziły mnie tuż przed Justinem.
- Och jaki cudny odcień - zaśmiał się - Wiesz że możesz zrobić cuda z para jeans’ów jeśli obetniesz je… - przerwałam mu.
- Przepraszam, ale czekam na mojego przyjaciela Justina, CHŁOPAKA! - powiedziałam śmiejąc się.
- Bardzo zabawne! Były tu tylko damskie magazyny! Po za tym przywiozłem Cię tu, pocałowałem nieznajoma aby dostać wózek dla Ciebie, który zatrzymamy tak nawiasem mówiąc, czekałem 3 godziny i jeszcze mam Cię zawieść z powrotem a ty mi tak dziękujesz? - wziął oddech i zaczął grać zranionego. Zaczęłam się śmieć, a on wyjechał ze mną na parking.
- Aaw przepraszam - uśmiechnęłam się do niego - ale teraz na serio bardzo Ci dziękuje za wszystko - przyciągnęłam go do siebie tak aby móc go przytulić.
- Ohh czekaj! - zatrzymał się - To by było perfekcyjne zdjęcie na twoja tablicę - uśmiechnął się i wyciągnął telefon.
- Żartujesz sobie?
- Niee, spójrz to całkiem zabawny moment - wyszczerzył się i włączył aparat w telefonie, wyciągnął rękę z telefonem przed nas.
- Ten dzień miał być o wiele lepszy, ale i tak chyba dobrze go zapamiętam - uśmiechnęłam się na myśl o tym dniu, w sumie był całkiem fajny.
- A teraz uśmiechnij się i powiedz NPNZ - wyszczerzył się i zniżył do mojej wysokości.
- NPNZ? - starałam się nie śmiać.
- No, to oznacza najlepsi przyjaciele na zawsze, wyczytałem to w jednym z magazynów - powiedział śmiejąc się.
Wybuchłam śmiechem, a flesz aparatu mignął. No cóż miałam najlepszego na świecie NPNZ.  ________________________________________________________________

 No i mamy najlepszy przyjaciół na świecie... ( jak czytałam ten rozdział po angielsku to ten skrót miał większy sens) Mogę szczerze wam powiedzieć, że tak jak wy nie mogę doczekać się dalszego rozwoju akcji.

 @Onlly_me

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

wtorek, 9 lipca 2013

5. Oh Fraser!

Łzy spływały po moich policzkach, gdy przypominałam sobie wszystko co się stało. Justin przytulił mnie jeszcze mocniej. Był strasznie gorący i pachniał baaardzo dobrze. O kurde! Molly! Przed chwilą omal Cię nie zgwałcono i Justin z Ryan'em uratowali Cię i wszystko o czym możesz myśleć to to, że Justin dobrze pachnie?! O mój Boże, Justin!
Usiadłam z powrotem i wytarłam oczy.

- Mój Boże, Justin jesteś cały?

Chłopak zaśmiał się delikatnie.
- Jestem cały. Żaden dupek nie próbował mnie zgwałcić... Molly, myślę, że prawdziwe pytanie brzmi czy z Tobą jest wszystko okej?

Z jakiegoś powodu nadal płakałam, ale uśmiechnęłam się.
- Czuje się dobrze, na prawdę. Szczerze mówiąc chce o tym zapomnieć - powiedziałam jednocześnie spoglądając w dół i zaczynając zdzierać lakier do paznokci z mojego kciuka.

Justin chwycił moje dłonie i spojrzał mi prosto w oczy.
- Cóż, zanim o tym zapomnisz pozwól powiedzieć mi jedną rzecz. Przepraszam, że Cię zostawiłem. Nie powinienem nigdy tego robić. Mam na myśli, że gdyby tego nie zrobił, nie siedzielibyśmy tutaj. To było tak. Poszedłem wziąć dla nas jakieś drinki i wtedy Taylor usiadła na mnie, kolejną rzeczą jaką wiem, to to, że mizialiśmy się, ale wtedy zrozumiałem co ja robię. Chodzi o to, że IQ tej dziewczyny jest mniejsze niż jej rozmiar buta, a ja nienawidzę ludzi takich jak ona, więc wtedy zrzuciłem ją z siebie, wstałem i zacząłem Ciebie szukać. Ale wtedy na prawdę potrzebowałem pójść do łazienki, więc wpadłem na pomysł, żeby pójść do toalety i wtedy na mojej drodze stanęły drzwi i zobaczyłem...cóż sytuację tutaj i....I coś mi się po prostu rzuciło i zobaczyłem Ciebie zmartwioną. Ale ja na prawdę przepraszam, że Cię zostawiłem. Szczerze - powiedział to wszystko na jednym wydechu, więc gdy skończył złapał jeden wielki, dramatyczny wdech.
- Wow. Dziękuję, że musiałeś siusiu - powiedziałam śmiejąc się. Roześmiał się i oboje wstaliśmy.
- Typowa Molly, zamienia najgorszą sytuację w żart.
Zachwiałam się i wyszłam z pokoju jeszcze trochę pijana. Justin zaśmiał się i objął ramieniem moją talię by mnie przytrzymać. Chwyciłam kubek z bocznego stolika, gdy schodziliśmy ze schodów i wypiłam wszystko. Byłam szczęśliwie pijana i teraz potrzebowałam być szczęśliwsza. Justin wyjął pusty kubek z moich dłoni i wyrzucił go za siebie.
- Sądzę, że na dziś już koniec Molly - zaśmiał się wyciągając mnie na dwór, gdzie było zimno i zaczęliśmy iść  do domu. Napój dał mi kopa, gdy szliśmy prosto ciemną, pustą ulicą. Było to około 2 nad ranem i ulice były umarłe. Szłam wzdłuż ulicy śmiejąc się, kołysząc dłonią Justina. Justin szedł wzdłuż obok mnie, śmiejąc się wraz ze mną. Rozmawialiśmy o starych wydarzeniach, jak silna musiałam być, żeby odciągnąć go od Donny'ego i jak dobre były jego ciosy. Zatrzymałam się i zaczęłam dyszeć.
- To jest taka piękna noc! - uśmiechnęłam się do gwiazd - Spójrz na te wszystkie błyszczące gwiazdy, są takie piękne - uśmiechnęłam się, gdy wywaliłam się w połowie drogi i pociągnęłam za sobą Justina. Śmiał się, gdy leżeliśmy tam patrząc w górę na niebo i ciągle trzymając się za ręce.
- Wiesz co Molly? Jesteś śmieszna, gdy jesteś pijana, właściwie ogólnie jesteś zabawna, nigdy nie sądziłem, że tak bardzo za Tobą tęskniłem - uśmiechnął się do mnie.
- Aaw, jesteś taki słodki - wyszeptałam, a na mojej twarzy pojawił się ogromny, pijacki uśmiech. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem - ooh, ooh czekaj, odkąd wróciłeś powinnam zrobić trochę nowych zdjęć na moją ścianę to jedno ze mną i Cassie jest strasznie dołujące - powiedziałam wyciągając swój telefon - Uśmiech!

Spędziliśmy jakieś pół godziny na robieniu zdjęć. Jedno jak się uśmiechamy, jedno z dziwnymi minami, jedno jak pozuję, jedno jak on pozuje, jedno jak całuje mnie w policzek, jedno jak ja go całuję. Znów leżeliśmy na ziemi, wycierając oczy, od śmiechu po tym wszystkim co zrobiliśmy. Przekręciłam głowę w jego stronę i zobaczyłam, że cała moja maskara jest na jego koszulce, w tym miejscu, gdzie wcześniej płakałam.

- O mój Boże, Justin, masz....maskarę na całej....Twojej koszulce...Przepraszam - powiedziałam, dławiąc się między wyrazami, płacząc, gdy tylko skończyłam mówić. Justin wybuchł śmiechem.
- Wiesz co...- powiedział pomagając mi wstać - czasami pijana, pełna hormonów dziewczyna, która jest moją najlepszą przyjaciółką ma swoje upadki - zaśmiał się - a teraz chodź. Jest jakaś 3 nad ranem.
- Nieee, jest za zimno, a ja jestem zbyt zmęczona, żeby iść do domu - jęknęłam. Justin odetchnął. Zdjął swoją bluzę z kapturem i założył na mnie - teraz wskakuj na moje plecy zaniosę Cię do domu - powiedział i pochylił się, abym mogła wejść.
- Dziękuję - powiedziałam, przytulając go od tyłu, gdy prowadził mnie wzdłuż ulicy. Był gorący, a jego bluza pachniała jak on, to było bardzo wygodne. Kolejną rzeczą o jakiej wiem to to, że zasnęłam.

***
Jęknęłam. Najwyraźniej moja mama nie brała pod uwagę kaca, kiedy projektowała mój pokoju tworząc jedną ścianę całą ze szkła. Mój pokój był zalany przez światło. Moja głowa pulsowała. Ziewnęłam i usiadłam na łóżku. Otworzyłam lekko jedno oko i spojrzałam w dół. Wciąż byłam ubrana w bluzę z kapturem Justina. Nagle poczułam, że mam coś przyklejone do czoła. Przyklejona notatka. Co. Do. Diabła.
Zdjęłam to z mojej głowy i przeczytałam to, gdy szłam w stronę łazienki, aby umyć twarz i zęby. 

"Poszedłem po kawę, będę wkrótce. Justin xx"

Weszłam do łazienki. Fuj, wyglądałam jak śmieć. Wzięłam kilka paracetamoli, wyszczotkowałam zęby, umyłam twarz i nałożyłam make up, aby ją rozświetlić. Rozczesałam swoje włosy, na ile to było możliwe. Stworzyły miękkie fale. Przebrałam się w jeansowe szorty, warstwami jedną żółtą koszulkę i jedną zieloną, na to fioletowy cardigan i dopasowane conversy. Yeah, lubię zderzać ze sobą kolory. Później sprawdziłam telefon. Cholernie tego żałuję.

1 nowa wiadomość
Cześć dziwko, któż wie, co tam się w Tobie kryje. Słyszałam o tej zabawie jaką miałaś Ty i Donny. Haha, cóż należało Ci się malutka. - Layla

Kurwa. To jest dokładnie to, czego mi nie potrzeba. Wyrzuciłam swój telefon na łóżko. Miałam w sobie ogrom złości i potrzebowałam wyrzucić to z siebie. Pobiegłam na dół po schodach i chwyciłam mój kij baseballowy z szafki.Kiedy moi rodzice się rozstawali miałam dokładnie ten sam problem z gniewem. Więc jeśli kiedykolwiek jestem zła łapię mój kij i rozwalam w jakąś pierdołę, którą mamy w garażu na kawałki. To pomaga.
Włączyłam "Teenagers" My Chemical Romance na moim ipodzie na cały regulator i zaczęłam demolować jakieś drewno z garażu. Robiłam to przez jakieś 10 minut kiedy nagle poczułam jak coś uderza mnie w plecy. Spojrzałam w dół, żeby zobaczyć co to było, to co leżało na ziemi to muffina. Upuściłam swój kij i  wyłączyłam swojego ipoda, chowając go do kieszeni szortów. Schyliłam się, żeby podnieś muffinę. To było ze Starbucks'a. Zaśmiałam się delikatnie.

- Justin? - krzyknęłam rozglądając się po ogrodzie. Znów się zaśmiałam - Justin! Możesz już wyjść, odłożyłam swój kij.
Nagle głowa Justina wyskoczyła z domku na drzewie. Zeskoczył na dół i podszedł, badając stertę zdemolowanego drewna. Zagwizdał.
-...niezły bałagan tam zrobiłaś. Wiesz jak bardzo przerażająca jesteś z tym kijem? - zaśmiał się - Więc po co zdemolowałaś całe to gówna?
- Layla dowiedziała się o wczorajszej nocy - odpowiedziałam i podniosłam kij, rozbijając kolejny kawałek drewna i powiedziałam mu - napisała do mnie zeszłej nocy, jest straszną kurwą! Moja głowa wali i dzisiaj nie mam dobrego dnia mogę powiedzieć. A i Bieber gdzie jest ten Starbucks!? - poważnie rozwaliłam tę pierdołę z drewna. Justin pozwolił mi skończyć, a potem ostrożnie wyjął kij z moich rąk.
-...tak lepiej. Oh, jest w Twojej kuchni, Twoja mama ukroiła trochę więcej mojej twarzy dla nas do zjedzenia - zaśmiał się.
Weszliśmy do kuchni, gdzie moja mama stała z dwoma kawałami twarzy Justina na talerzykach z jego osobą.
- Dobrze dzieci, tu macie swoje ciasto. Molly idę dziś do Andrea'i na dzień, zadzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebowała. Justin zapraszamy do zostania na cały dzień skarbie - uśmiechnęła się i wyszła.
- Wow, nie zamierzam tego dokańczać - powiedziałam patrząc w dół na ciasto - to jest strasznie...dziwne - zaczęłam dłubać w cieście. 
- Oh Fraser! Czy Ty nazwałaś moją twarz dziwną? - powiedział wstając i żartobliwie stając ze mną do walki.
- Umm yeah Bieber. Sądzę, że tak - uśmiechnęłam się do niego impertynencko* i stanęłam pionowo, więc mogliśmy patrzeć sobie w oczy. 
- Odwołaj to Fraser! - powiedział walcząc z uśmiechem.
- Złap mnie - wykrzyczałam mu w twarz, jednocześnie powstrzymując się od śmiechu.
Następną rzeczą było to, że zgarnął trochę ciasta i wsmarował mi w twarz. 
- Oh. Nie. Ty. Tego. Nie. Zrobiłeś - powiedziałam próbując oddychać powoli, aby uspokoić się.
- Yeah, zrobi...-przerwałam mu i wzięłam w garść kawałek ciasta i wsmarowałam mu we włosy.
- Ty wiesz jak dbam o swoje włosy - powiedział zwężając swoje oczy. Oh! Fraser! Powinnaś żałować tego!
>Następnie zaczęliśmy biegać wokół kuchni rzucają wszystkim co znaleźliśmy w siebie; ciasto, mąka, cukier, Starbucks' muffin, keczup, woda, zasadniczo całą kuchnią. Byliśmy cali od stóp do głów w jedzeniu. Justin podniósł mnie, przerzucił przez swoje ramię i zaczął biegać dookoła kuchni. Zaczęłam krzyczeć jednocześnie się śmiejąc.
- Justinie Drew Bieber! Puść mnie na dół!
Zaśmiał się.
- Nie użyłaś mojego drugiego imienia Molly Muriel Fraser! - krzyknął i puścił mnie, uciekając na drugą stronę wyspy, którą mieliśmy po środku kuchni.
- Ty gównie! - krzyknęłam śmiejąc się. Zaczęłam biec dookoła i wrzucając trochę więcej gówna w jego włosy, gdy poślizgnęłam się na cieście, leżącym na ziemi i cofnęłam się, upadając w niedbały sposób. Krzyknęłam z bólu. Justin spoważniał.
- Woah, Molly nic Ci nie jest? - niepokój pojawił się w jego oczach, ale gdy biegł dookoła, żeby zobaczyć mnie, sam poślizgnął się na cieście upadając na mnie. 
- Ooh Bieber! Jak dużo przytyłeś? - jęknęłam, gdy podniósł się trochę na mnie. Podniósł się i wisiał nade mną. Byliśmy tam twarzą w twarz, patrząc sobie głęboko w oczy. Przez sekundę leżeliśmy tam patrząc sobie jedynie w oczy. Cholera, miał cudowne oczy, jego twarz była wyborna, cóż jeśli patrzysz na kogoś z rozsmarowanym jedzeniem na twarzy oczywiście. Nasze twarze były bliżej i bliżej, na tyle, że nasze nosy prawie się stykały. Wszystko wokół nas, bałagan, muzyka z radia w tle, ból zabójca rozdzierający moją nogę, wszystko zniknęło.
Co on robił...? Nie, Molly nie bądź głupia. Ale dlaczego on się nie cofnął? Może on czekał na mnie? Nie! On jest moim najlepszym przyjacielem. Najlepsi przyjaciele się nie całują. Wyjątkiem jest policzek, a to na pewno nie to, skoro jego usta są coraz bliżej. Nagle rozrywający ból przeszył mnie ponownie i wróciłam do rzeczywistości.
- Aaagh, chyba złamałam swoją nogę - krzyknęłam z bólu i usiadłam prosto waląc swoją głową w Justina.

Świetnie Molly.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

WOW. To się nam porobiło. I co myślicie o takim obrocie sprawy? Przepraszam za wszelkiego rodzaju błędy i niespójności.
DZIĘKUJEMY ZA PONAD 3 TYSIĄCE WYŚWIETLEŃ :O JESTEŚCIE NIESAMOWICI


CZYTASZ = KOMENTUJESZ


Pozdrawiam, @undermirrors ;)

piątek, 5 lipca 2013

4. To nie była Twoja wina.

Ten moment przerwała Taylor Thompson, która otworzyła drzwi w bikini. Niezła zdzira.
- Justin - zapiszczała, przytulając go, rozdzielając nasze dłonie - jak miło Cię widzieć, nie widziałam Ciebie przez wieczność! - zaśmiała się. Nagle odwróciła się w moją stronę, a jej twarz wskazywała dezaprobatę.
- Co do diabła to tu robi? - powiedziała robiąc krok bliżej mnie, zmuszając do odwrócenia wzroku. Zwęziłam oczy i zrobiłam krok na przód tak, że nasze nosy prawie się stykały.
- Jestem tutaj z Justinem, jako osoba towarzysząca - uśmiechnęłam się sztucznie do niej i przechyliłam głowę.
- Wooah, woah, panie tylko nie walczcie - powiedział Justin odciągając mnie od niej - Taylor powiedziałaś, że mogę przyprowadzić kogoś, więc wziąłem ze sobą moją najlepszą przyjaciółkę - uśmiechnęłam się do niej tryumfalnie - ...ale to przyjęcie Taylor, więc Molly bądź miła dla niej - uśmiechnął się do nas obu.
- Wejdź Justin - powiedziała, uśmiechając się do niego, gdy odwróciła się w moją stronę jej głupia, pomarańczowa twarz zepsuła się jeszcze raz - zgaduję, że będzie lepiej jak też wejdziesz.
Justin złapał mnie jeszcze raz za dłoń, gdy ta zaprowadziła nas do jej wielkiego, głupiego domu. Śmierdziało tam alkoholem i był pełen pijanych nastolatków, tańczących i robiących rzeczy, których... ugh właściwie to był ideał piekła. Zaprowadziła nas  do każdego zanim została podniesiona i przerzucona przez ramię przez jakiegoś sportowego napaleńca, śmiejąc się, gdy podbiegł do basenu i wskoczył z nią do niego.
- Woooow...to jest na prawdę...coś...- powiedziałam oglądając się wokoło na każdego.
- Oh daj spokój, daj temu szansę, byłaś na jakieś domówce wcześniej?
- Cóż...nie, ale...
- Ah, ah, dlatego nie możesz osądzać - powiedział Justin uśmiechając się dumnie - teraz zostań tutaj, a ja pójdę po jakieś drinki. Musisz się trochę rozluźnić - powiedział śmiejąc się, gdy odwrócił się by odejść, nim poszedł puścił moją dłoń, przed czym powstrzymywałam go, aż do tej chwili.
- Czekaj, czekaj, jeśli oboje będziemy pić to jak wrócimy do domu? - spytałam rzeczowo.
- Ahh, Twój dom jest jakieś 15 minut drogi stąd. Zaprowadziłbym Cię do domu, a po samochód przyszedłbym jutro czy coś - powiedział przekrzykując muzykę i odszedł puszczając moją rękę i znikając w tłumie.
Świetnie teraz zostałam sama. Stanęłam w kącie spuszczając wzrok na moje dłonie, nigdy nie przypuszczałam jak pusto czuć się będą moje ręce, gdy nie będę trzymała Justina za dłoń. Molly! To Twój najlepszy przyjaciel, musisz z tym skończyć. Potrząsnęłam swoją głową, gdy Ryan i jego przyjaciel Donny podeszli do mnie. Ryan nie odzywał się do mnie od momentu, gdy zaczął chodzić z Laylą i w sumie nigdy nie rozmawiałam też z Donny'm. Nie był w żadnej z moich klas, prócz lekcji wychowawczej. Właściwie rozmawiał ze mną tylko raz, alby zapytać jak literuję się słowo "traktor". Chłopak ciągle myśli, że Miley i Hannah to dwie różne osoby. Co. Za. Idiota.
- Molly! - Ryan zawołał i przytulił mnie. Śmierdział alkoholem - nie widziałem Cię całą wieczność. Layla powiedziała, że nie mam zezwolenia na rozmawianie z Tobą - powiedział kręcąc głową.
- Oooooooczywiście, że to zrobiła - powiedziałam kręcąc głową, gdy mnie uwolnił - chłopaki widzieliście Justina? - zapytałam rozglądając się.
-Nie, wybacz - powiedział Ryan współczująco - ale Molly Fraser chciałbym, abyś poznała Donny'iego Sullivan'a - uśmiechnął się, gdy Donny mnie przytulił.
- Umm hey Donny - powiedziałam uśmiechając się do niego.
- On Cię lubi - Ryan na wpół mi wyszeptał na wpół wymamrotał do ucha, jednocześnie podając mi czerwony plastikowy kubek napełniony alkoholem. Wypiłam wszystko szybko. Potrzebowałam jakieś pijackiej odwagi na dzisiejszy wieczór. Wow, cokolwiek to było, było mocne, Jezu to mnie bolało, paliło mi przełyk. Nie zabrało mi dużo czasu, by stać się pijaną, jestem malutka.
- Wyglądasz na prawdę pięknie tej nocy - uśmiechnął się nieśmiało do mnie, gdy rozglądałam się wokoło szukając Justina.
- Aw, dziękuję - uśmiechnęłam się. Był faktycznie całkiem słodki. Chwila, co on do mnie mówi do cholery? Mam na myśli, nawet Chaz Sommers nie chce być widziany przy mnie.
- Lubię Twoją koszulkę - powiedziałam uśmiechając się do niego.
Nagle zobaczyłam Justina siedzącego na kanapie po drugiej stronie pokoju. Z Taylor na kolanach. Obściskując się z nią. Człowiek dziwka. On oczywiście nie zmienił się ani trochę. Czułam się jak totalna idiotka. Wyrwałam Donny'niemu jego kubek z rąk i wypiłam wszystko co tam miał. Chryste to było dwa razy mocniejsze niż to moje. Otworzyłam oczy, a mój obraz był trochę rozmazany i kręciło mi się w głowie. Zachichotałam i dostałam czkawki.
- Woops - zaśmiałam się trącając Donny'ego.
- Woah uważaj na siebie, malutka - powiedział patrząc na dół w moje oczy. Miał urocze oczy. Bóg wie co mnie ogarnęło, ale straciłam cały rozsądek i pocałowałam go. Staliśmy tam i robiliśmy to przez jakieś 10 minut, zanim przestał by złapać oddech i zaczął prowadzić mnie w górę schodów. Cały pokój się kręcił, muzyka, ludzie, wszystko było niewyraźną plamą. Podniosłam kubek i wypiłam wszystko, gdy Donny prowadził mnie do pustej sypialni. Zachichotałam.
- Wiesz Donny, do tej pory nie zauważyłam jak słodki jesteś - wyszeptałam do jego ucha, gdy przysunął mnie do siebie.
- Yeah i ja do tej pory nie zauważyłem jak gorąca jesteś - powiedział między pocałunkami, gdy prowadził mnie w kierunku łóżka. Położył mnie na dole i wspiął się na mnie - ale wiesz uważam, że będziesz jeszcze gorętsza bez tej sukienki na sobie - wyszeptał.
Zachichotałam i przybliżyłam swoją twarz do jego ponownie zaczynając go całować. Był idiotą, ale bycie z nim pomogło pozbyć się bólu, który czułam, gdy Justin zostawił mnie, po tym jak obiecał, że tego nie zrobi i poszedł obściskiwać się z tą zdzirą.
Nagle Donny włożył ręce pod moją sukienkę i zaczął powoli zdejmować moje majtki. Nagle zrozumiałam co  zrobiłam.
- Czekaj, Donny nie! - powiedziałam próbując zdjąć go z siebie. Nie mogłam go ściągnąć z siebie, a on ciągle walczył ze mną bym go pocałowała. Nie zszedł ze mnie, wręcz przeciwnie, przyciskał mnie coraz mocniej. Cholera, jego głupia piłkarska siła - Donny! Zejdź kurwa ze mnie! - krzyczałam, a łzy zbierały się w moich oczach. Ale on tylko kontynuował przyciskanie mnie i całowanie. Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju.
- Co do kurw... - ktokolwiek to był przerwał, bo zdał sobie sprawę z tego co się stało - złaź kurwa z niej!
To był Justin. Złapał Donny'ego i ściągnął go ze mnie, rzucając nim o ziemię zaczął go kopać. Wtedy Donny zaczął stawiać opór i całe piekło się rozpoczęło. Wtedy zobaczyłam jak Ryan szedł za drzwiami.
- Ryan! - krzyknęłam wstając i próbując zaciągnąć moje majtki w górę.
- Molly - powiedział wchodząc do pokoju - Co jest kurwa? - krzyknął, gdy zobaczył jak Justin i Donny walczą. Próbował rozdzielić ich, ale oni byli bardzo zacięci - emm...mała pomoc?! - krzyknął. Trudno było go usłyszeć, gdy Justin darł się na Donny'ego, ale słyszałam.
Złapałam Justina wkoło pasa i powstrzymywałam go, gdy Ryan przytrzymywał Donny'ego ramionami do podłogi.
- Co tu się kurwa stało? - krzyczał Ryan.
- Ta ciota próbowała zgwałcić Molly! - Justin krzyknął spluwając na Donny'ego.
Ryan odwrócił się by spojrzeć na mnie, potem obrócił głowę patrząc na Donny'ego, który odwracał wzrok skrępowany. Podniósł go i przyparł do muru.
- To prawda?! - krzyknął w jego twarz. Donny wyglądał na autentycznie przerażonego. Nic dziwnego, Ryan  był ogromny i przykrywał go mięśniami. Ale zasłużył na to.
- Tak ale, mam na myśli człowieku ona jest...- nie mógł dokończyć tego co mówił, bo Ryan uderzył go w twarz. Donny upadł na podłogę ze złamanym nosem, haha ciekawe jakie kłamstwo wymyśli w poniedziałek na temat swojego podbitego oka, ale dobrze fiucie, należało Ci się.
- Teraz wynoś się kurwa nim złamie każdą kość w Twoim ciele, fragment po fragmencie Ty kawałku gówna! - wykrzyknął Ryan w jego twarz. Przestraszyłam się i schowałam się trochę do tyłu. Justin objął mnie swoim ramieniem troskliwie. Donny wymamrotał coś pod nosem, gdy wychodził, jego koszulka nasiąkła krwią, jego twarz była spuchnięta i opuchnięta.
Ryan podbiegł do mnie i przytulił mnie. Człowieku jak ja za nim tęskniłam.
- Molly bardzo Cię przepraszam za niego. Powinienem nigdy Cię z nim nie zapoznawać, kurwa, Mol... - przerwałam mu przytulając go.
- Hey Ryan, to nie była Twoja wina okey, przestań myśleć o tym choć na sekundę - uśmiechnęłam się do niego, gdy mnie puścił.
- Jeśli będzie przez to żartować z Ciebie lub użyje tego przeciwko Tobie lub cokolwiek lub kiedykolwiek podejdzie znów blisko Ciebie powiesz mi okey? - kiwnęłam głową, uśmiechając się do niego, to słodkie jak opiekuńczy był. Może był dobrym chłopakiem.
- W porządku - uśmiechnęłam się - ale hey, niezła praca w grupie przy rozdzielaniu ich! - uśmiechnęłam się do niego, wyciągając w górę rękę i czekając, aż przybije mi piątkę.
- Cholera racja to była jakaś dobra praca zespołowa, nie sądziłem, że jesteś aż tak silna - zaśmiał się przybijając mi piątkę.
- Cóż muszę się czegoś napić po tym wszystkim - powiedział, gdy szedł w stronę drzwi - do zobaczenia w poniedziałek - powiedział po czym wypił napój stojący na półce przy drzwiach i zbiegł po schodach.
Wtedy zostałam tylko ja i Justin. Wciąż trzymał ramię wokoło mnie, ale jego głowa odwróciła się i spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem. Dlaczego mi współczuł?
- Molly, ja.... - nie pozwoliłam mu skończyć, ponieważ przytuliłam go i mocno ścisnęłam go ramionami, gdy kręcił kółka na moich plecach.

No kurwa. Za bardzo lubiłam tego typu uściski.

------------------------------------------------------------------------------------------------------
HEY KOCHANI!
Przepraszamy, że tak późno dodaję ten rozdział, ale byłam na wyjeździe i niestety wszystko się przeciągnęło.  Ale cóż, mamy kolejny rozdział i to jest najważniejsze! Co myślicie o tym epizodzie? ^^
Pozdrawiam, @undermirrors

CZYTASZ = KOMENTUJESZ


środa, 26 czerwca 2013

3. Wylądasz ładniej niż zwykle.

Zaśmiałam sie sarkastycznie. 
-To jakiś żart, tak?- powiedział, a moje źrenice rozszerzyły się.
-Dobra, spójrz co tu jest napisane, widzisz?-pokazał mi wiadomość.
-Nie chodzi o wiadomość.-powiedziałam i odsunęłam jego rękę.-Wydaje mi się, że nie rozumiesz. Taylor Thopson jest najlepszym przyjacielem Layla’i. Jasne ta dziewczyna ma mniejszy mózg niż robak, ale jeśli chodzi o nienawiść do mnie jest geniuszem. Justin ja nie mogę iść, chcą żebyś przyszedł z jakąś super fajną osobą, a nie ubranym bez gustu, mającym klatkę piersiową 6 latka popaprańcem którym ja jestem! Nawet nie mam nic ładnego do ubrania. Chyba, że chcesz żebym włożyła moje jeansy i conversy?- Jestem pewna, że przechodziłam właśnie jakieś załamanie psychiczne. O Jezus już wkrótce wyląduje obok Cassie.
Justin zaśmiał się, położył ręcę na moich ramionach i potrząsnął mną.
-Ziemia do Molly! Idziesz na tą imprezę ponieważ napisali zabierz przyjaciół a ja mam tylko Ciebie.
-Oh to sprawia, że czuje sie o wiele lepiej, jakbyś musiał mnie wziąć ze sobą.- posadził mnie na łóżku wciąż trzymając mnie za ramiona i spojrzał prosto w moje oczy.
-Molly, nie chciałbym iść z nikim innym.  Jesteś moją wspaniałą i niezwykle zabawną przyjaciółką.-uśmiechnął się. 
Trzymajcie mnie czy on właśnie powiedział wspaniała, woho to było coś nowego, jeszcze 5 lat temu musiałam go przekonywać, że nie mam wszy.
-A i nie przejmuj się tą całą sprawą z ubiorem, jeśli podwieziesz nas do centrum handlowego to kupie Ci  jakąś ładną sukienkę i coś do makijażu i cokolwiek tam nakładasz na twarz.-zaśmialiśmy się.
Zawsze zapominam, że jest facetem bo przecież dla mnie był tylko moim przyjacielem.
-Justin to bardzo miłe, ale nie mogę pozwolić Ci za mnie zapłacić. Chodzi mi o to, że mam pieniądze i..-przerwał mi.
-Spójrzmy  właśnie patrzysz na nastoletnią sensacje Justin’a Bieber’a, Molly sprzedałem milion albumów, sądzę, że mogę sobie pozwolić na kupienie Ci czegoś. Po za tym musisz być ubrana na poziomie jeśli masz być ze mną.-zaśmiał się i podniósł swój niewidzialny kołnierzyk.
-Zadowolony z siebie.-powiedziałam i  zmierzwiłam jego włosy.
Nagle moja mama weszła z ciastem.
-Nigdy nie zgadniecie co dostałam w sklepie, spójrzcie!-powiedziała i pokazała nam  talerze. Papierowe talerze z Justinem, wiecie takie jak na przyjęcia urodzinowe.
Justin i ja wpatrywaliśmy się w talerze w ciszy, w końcu postanowiłam przerwać tą niezręczną sytuacje.
-Dobra!  Mamo ja i mój NORMALNY przyjaciel Justin jedziemy do centrum handlowego, a potem idziemy na imprezę.-powiedziałam i pociągnęłam Justina za rękę do auta. Zapięłam pas i włożyłam klucz do stacyjki gdy poczułam jakiś słodki zapach.
-Justin! Co ty jesz?-zapytałam i zwęziłam oczy.
On tylko siedział i rozglądał się po samochodzie.
-Justin!- powiedziałam to w sposób w jaki mówi się do dzieci.-Co ty jesz?
Pokazał mi talerz z okruszkami.
-Swoją twarz.-powiedział z miną winowajcy, po chwili oboje wybuchliśmy śmiechem.

Spędziliśmy 2 godziny chodząc po różnych sklepach. Wybrałam kilka sukienek gdy Justin chodził zdezorientowany. Nie lubiłam się do tego przyznawać, ale miałam też tą całą dziewczęcą stronę. Przymierzyłam wszystkie i chciałam zapytać go o męski punkt widzenia. 
Włożyłam fioletową sukienkę kończącą się w połowie moich ud. Spojrzałam w lustro, odsłaniała moje chude nogi i sprawiała że moje piersi wyglądały całkiem dobrze. Uśmiechnęłam się i odsłoniłam  zasłonę w przymierzalni i pokazałam się Justinowi.
-I jak?-nerwowo przygryzłam  wargę.
Chłopak wytrzeszczył oczy.
-Woho wyglądasz se..-poprawił się.-Znaczy ta sukienką jest naprawdę ładna.-uśmiechnął się.
Zarumieniłam się i spojrzałam na dół.
-Znaczy się Moll totalnie bym…-znowu się zatrzymał.-Uh…Poczekam  na Ciebie przy kasie.-uśmiechnął się niezręcznie i poszedł.
Dobra to było dziwne.
Przebrałam się w swoje ciuchy. Justin czekał na mnie przy kasie, a jego twarz robiła się czerwona.
Zaśmiałam się typowy chłopak.
Po 10 minutach kłótni kto zapłaci ostatecznie pozwoliłam mu zapłacić za sukienkę, sztuczne rzęsy, lakier do paznokci, torebkę i buty.
-Wow, Molly teraz będziesz wyglądać jak dziewczyna.-zaśmiał się.
-Zamknij się.-uderzyłam go w ramię i zaśmiałam się, a on potarł miejsce w które go uderzyłam.
Chciałam zabrać torbę od sprzedawczyni, ale Justin zabrał ją przedemną.
-Oh jestem dżentelmenem .-przewróciłam oczami i ruszyłam za nim do auta.
-Jesteś strasznie banalny.-podokuczałam mu i zajęłam miejsce kierowcy.
-Oh zamknij się, uwielbiasz to.-zaśmiał się
-Więc gdzie twoja nowa siedziba?-uśmiechnęłam sie i wyjechałam z parkingu.
Chłopak wskazał mi kierunek w którym powinnam jechać i włączył radio. Właśnie szło Baby.
-Eww wyłącz to badziewie.-zażartowałam.
-Em to badziewie właśnie zapłaciło za twoje ciuchy.
-Fair play  Bieber.-uśmiechnęłam się i zatrzymałam pod jego domem. Wyszedł z auta i okrążył je, otwarłam okno.
-Dobra, więc bądź u mnie za jakąś godzinę. Podwiozę nas, ok?
-Ok.-uśmiechnął się.-Do zobaczenia.-krzyknął i ruszył w stronę domu.
Wróciłam do domu i zaczęłam się przygotowywać. Wzięłam prysznic, ogoliłam nogi, pomalowałam paznokcie na niebiesko i postanowiłam pokręcić moje długie brązowe włosy, założyłam sukienkę i buty.
Zostało mi jakieś 10 minut do przyjścia Justina, więc założyłam słuchawki i włączyłam ipoda.
Ktoś zapukał. A ja zaczęłam tańczyć po pokoju, śpiewając i kręcąc biodrami, macie mnie.
-Ekhem.-Justin stanął w moich drzwiach próbując powstrzymać śmiech.
-Słyszałeś może o pukaniu.-powiedziałam  lekko zażenowana i obróciłam się w stronę łóżka po torebkę.
-Wow, nie rób tego czegoś dzisiaj.-zaśmiał się.
-Zamknij się!-szturchnęłam go i poszliśmy w stronę auta.
Właśnie mieliśmy wsiadać kiedy chłopak się zatrzymał.
-Woah Molly wyglądasz…jak typowa dziewczyna.-zmarszczyłam brwi.
-Oh dzięki.-uśmiechnęłam się i wsiadłam do samochodu.
-W zasadzie chodzi o to, że wyglądasz naprawdę gorąco.-zastanowił się nad tym co właśnie powiedział, a ja włożyłam kluczyki do stacyjki.-Znaczy…wyglądasz dużo piękniej niż zwykle.-uśmiechnął się lekko zakłopotany.
-Dziękuje.-zaśmiałam się i ruszyliśmy.

Podjechaliśmy pod dom Taylor’a.
-Więc… Zaczynami.-powiedziałam drżącym głosem przed tym co właśnie miałam zrobić, a Justin zadzwonił dzwonkiem do drzwi. 
-Hey, nie zostawię Cię samej ani na chwile, zrozumiano?-uśmiechnął się ciepło i wyciągnął w moją stronę rękę, czekając jak o chwycę. Odwzajemniłam uśmiech i chwyciłam jego dłoń. Zacisnął  nasze ręce próbując mnie uspokoić.
Od razu poczułam się trochę lepiej.
_________________________________________________
A więc  dziękujemy za tyle wejść i komentarzy nawet nie wiecie ile to dla nas znaczy.
Właściwie nie ma co się rozpisywać.

sobota, 22 czerwca 2013

2. Idziesz ze mną.

- Więc...co się stało z resztą gangu? - powiedział między gryzami.
- Masz na myśli Chaz'a i Ryan'a?  - przytaknął - Cóż, oni nadal tu są i wgl, ale po tym całym gównie jakie Layla rozgadywała o mnie, nie chcieli być widziani ze mną. - spojrzałam w dół. To wciąż mnie bolało.
- Żartujesz sobie ze mnie? Byliśmy jak prawdziwi przyjaciele. - powiedział patrząc zdezorientowany i zraniony.
- Wiem i teraz… spójrz tam widzisz tych gości siedzących przy stoliku obok tych sportowych napaleńców?
- Ten natrysk w kasku futbolowym? - powiedział Justin śmiejąc się.
- Cóż właśnie on to Ryan Butler, ćwierć gwiazda z powrotem w drużynie piłkarskiej, obwołany męską dziwką… i "chłopak" Layli Gordons - powiedziałam kręcąc głową.
- Zwolnij, ten Ryan? Hmm nigdy nie miałby wielu przyjaciół gdyby każdy wiedział, że moczył łóżko do 10 roku życia - uśmiechnął się
- Czekaj, czekaj to się poprawia - zaśmiałam się - widzisz tego faceta tam, w okularach i inhalator na sznurku wkoło jego szyi?
- Co? Facet w brązowych włosach? - odciął się a szeroki uśmiech rozświetlił jego twarz - to Chaz? - powiedział próbując powstrzymać swój śmiech.
- Yupp, chcesz znać najśmieszniejszą część? On myśli, że jest zbyt fajny by rozmawiać ze mną - westchnęłam. Twarz Justina znów stała się poważna.
- Serio? Facet, który nosi inhalator na swojej szyi myśli, że jest zbyt fajny dla Ciebie? Woow nie wiedziałem, że jest, aż takim kutasem - przejechał ręką po swojej twarzy.
- Yuuuup, witam w świecie w którym mnie zostawiłeś - uśmiechnęłam się sarkastycznie - oh hey chcesz mieć wolne dwie ostatnie lekcje?
- Pewnie - uśmiechnął się
- W takim razie powiem Mrs. Brown i jesteśmy wolni - uśmiechnęłam się. Wyszliśmy drzwiami na parking
- Więc gdzie jest zaparkowany Twój samochód? - krzyknęłam za mnie, a Justin obserwował mnie jak mały, zagubiony szczeniak.
- Widzisz, tak na prawdę nie mogliśmy przywieść tu mojego samochodu, więc wóz meblowy mnie tu przywiózł, ale zastanawia... - przerwałam mu
- Cóż zgaduję, że jestem Ci coś winna za uratowanie mnie od tamtego szatana, - zaśmiałam się i wcisnęłam guzik przy kluczach by otworzyć auto - więc właź - uśmiechnęłam się, położyłam swoją torbę na tylne siedzenie i zapięłam swój pas bezpieczeństwa.
- Laska niezły samochód, to jest dokładnie taki sam samochód jakim wróciłem do Atlanty -uśmiechnął się. Opuściłam parking i rozpoczęłam jazdę.
- Wiem, pamiętam jak stworzyliśmy 2 mini range rovery z kartonowych pudełek. Wtedy byliśmy jak ośmiolatkowie i użyliśmy ich żeby pojechać nimi do szkoły - uśmiechnęłam się, pamiętając całą zabawę jaką mieliśmy. Nagle zawibrował mój telefon
- Oh hey Bieber przeczytasz mi tą wiadomość, prowadzę, więc nie mogę zobaczyć - zapytałam stając na czerwonym świetle. Sięgnął i wyciągnął telefon.
- To od Twojej mamy:

Zabierz Justina ze sobą po szkole, w jego domu ciągle wszystko rozpakowywują.
Kocham mama xxx 
Z całej siły próbował się nie roześmiać.
- Aaw to takie kochane - zmrużyłam oczy na niego.
- Zamknij to Biebs - nacisnęłam guzik przy swoich kluczach, by otworzyć drzwi od garażu.
- Woooah, Molly Twój dom tak jakby urósł od kiedy ostatni raz go widziałem - powiedział, gdy wychodziliśmy z samochodu.
- Oh yeah, umm mama rozwiodła się z tatą i mieliśmy trochę pieniędzy, miał psa, to była uczciwa konkurencja - powiedziałam brzęcząc kluczami szukając tego od drzwi.
- Molly Twoi rodzice się rozwiedli? O kurwa, przepraszam, że mnie tu nie było. Trzymasz się? - Znalazłam odpowiedni klucz i odciągnęłam go otwierając drzwi.
- Tak - powiedziałam - jestem duża dziewczynką teraz, dojdę do siebie, ponadto wiesz ja nigdy tak na prawdę nie mogę kontrolować mojego taty - zanim Justin miał szansę zamknąć drzwi moja mama pojawiła się znikąd tuż za nim i przytuliła go mocno, więc jestem przekonana że przestał oddychać.
- Justin, oh to cudowne widzieć Cię ponownie. Co Ty zrobiłeś ze swoim włosami? Powinieneś to ściąć, ponieważ przyjaciel mojej có...
- Mamo! - krzyknęłam - Proszę Cię nie ingeruj w życie mojego jedynego przyjaciela. - Skuliłam się, bo wtrąciłam Justin w jej ramiona. Zamachał swoimi włosami i przytulił ją.
- Julie, to świetnie widzieć też i Ciebie - uśmiechnął się do niej.
- Ooh czekaj, czekaj - powiedziała biegnąc do kuchni. Justin próbował powstrzymać swój śmiech.
-Przepraszam za nią, ona nie wie, której linii nie przekroczyć czy coś. Skuliłam się i nerwowo przejechałam po włosach. Zaśmiał się delikatnie. Kiedy jego uśmiech stał się tak uroczy? Woah, woah Molly to jest praktycznie Twój brat. Właściwie to Twój przyszywany brat, który zostawił Cię bez pożegnania, pamiętasz? Wróciłam myślami do rzeczywistości.
- Nie przejmuj się, moja mama zrobiła by to sam... - przerwała mu moja mama, która przyszła ponownie ze srebrną tacą w dłoni. Położyła ją na stole w jadalni.
- Zbierzcie się tutaj dzieci - o Boże powinna mieć zażenowanie wytatuowane na czole. - Justin nie wiem czy wiesz, ale ruszyłam z moim cukierniczym biznesem i mam swoją piekarnię w dole głównej ulicy, ale mniejsza z tym. Namówiłam dziewczyny, aby skleiły mały drobiazg do Twojego powrotu. Uśmiechnęła się dumnie.
- Oh mamo Ty nie... -  Podniosła pokrywkę od tacy ujawniając model twarzy Justina prawdziwej wielkości kompletny z jego znakiem firmowym czyli włosami i babeczki z powitalnym napisem oczy Justina powiększyły się tak samo jak moje, a jego szczęka opadła. Jęknęłam.
- Słodki Jezu, MAMO! Co to jest?! Myślisz, że skoro znasz go od 4 roku życia możesz zrobić ciasto, które wygląda jak jego twarz? To jest bardziej żenujące niż ten jeden, który zrobiłaś dla mnie kiedy zdałam prawo jazdy! Nie powinnaś być... - Justin przerwał mi.
- Właściwie Julie uwielbiam go, znaczy ja wiem jak wiele włożyłaś w to i hey jak wielu ludzi może powiedzieć, że ich twarz była zrobiona z ciasta? - uśmiechnął się i zgarnął trochę lukru na swój palec i spróbował go - cholera byłem pewny, że smakuje tak dobrze - uśmiechnął się. Zaśmiałam się, ponieważ moja mama była strasznie dumna ze swojego ciasta.
- Wy dwoje idźcie do pokoju Molly. Odkroję dla was kawałek a zaniosę wam - uśmiechnęła się i odeszła. jęknęłam, odwróciłam się i poszłam w stronę schodów. Justin obserwował i przypatrywał się jak wspaniały i nowoczesny nasz dom był.
- Przepraszam za to -  powiedziałam i rzuciłam się na swoje łóżko.
- Bez obaw, uwielbiam ciasta - uśmiechnął się. Podszedł do mojego okna wielkości ściany i podziwiał widoki. Zagwizdał.
- Woah Twój dom jest świeetny, kiedy go...- przerwał i gwałtownie wciągnął powietrze - O MÓJ BOŻE. Czy to jest nasz stary domek na drzewie?
- Yeeah moja mama nie mogła zmusić się do zniszczenia go - uśmiechnęłam się. Podszedł tam, gdzie miałam  wszystkie nasze stare zdjęcia, gdy byliśmy mali, ale one były już nieaktualne.
- Kocham to zdjęcie -  uśmiechnął się i przysunął je. Byłam tam ubrana w różową spódniczkę i całowałam jego policzek - uśmiechnęłam się.

- Ja tez, to były czasy - zaśmiałam się. Szedł wzdłuż ściany.
- Woah kim są te dziewczyny w szpitalu, z całym zagipsowanym ciałem? Co jej się stało? - powiedział patrząc na zdjęcie zszokowany.
- Oh to ja i Cassie Jones. Była mi najbliższa miałam najlepszego przyjaciela odkąd, wiesz, zostawiłeś mnie - powiedziałam piorunując go wzrokiem. Przechylił swoją głowę i spojrzał na mnie przepraszająco.
- Cóż Layla nie była zbyt szczęśliwa z tego, że mam jakieś życie towarzyskie, więc powiedziała jakieś rzeczy Layli, która zraniła jej uczucia. Oh tak wspominałam, że Cassie myślała, że umie latać? Spojrzał na mnie z niedowierzaniem próbując walczyć z uśmiechem - Widzisz z kim mnie zostawiłeś? Mniejsza, weszła na dach i próbowała odlecieć. Oczywiście nie umiała latać i cóż oczywiście spadła. W każdym razie odwiedziłam ją i jej coś, ale nie rozmawiałyśmy już - spojrzałam w dół, a jego oczy zrobiły się wielkie.
- O Boże, czemu Layla to zrobiła? Mówiła coś jeszcze do niej? Czy ona...wiesz...spróbowała polecieć jeszcze raz? - gdy mówił leciała, zrobił w powietrzu cudzysłów. Zaśmiałam się.
- Nie, nie nic podobnego - odetchnął i westchnął z ulgą - Nie aktualnie sprawdzają ją i żyje teraz w szpitalu około 30 minut stąd - uśmiechnęłam się - prawdziwa historia, nadal życzysz sobie być ze mną? - zaśmiałam się.
- Molly już Ci mówiłem z jakieś miliard razy, przepraszam, że Cię zostawiłem - zamknął mnie ponownie w mocnym uścisku. Cholera, wspaniale pachniał. Jak dżentelmen. Był też wspaniały w uściskach. Troszczył się o swoje ramiona, były silne. Hello panie biceps. Oh Boże myślę, że mamy przyjazną linię uścisków. Nagle jego telefon zawibrował i przerwał to. Otrzymał wiadomość. Spojrzał w dół na swój telefon i uśmiechnął się.
- Jestem zaproszony do Tammy Thompson’s na domówkę dziś wieczorem i jest jeden plus...idziesz ze mną - uśmiechnął się.



CZYTASZ = KOMENTUJESZ

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

WOW. Dziękujemy za tyle wyświetleń i wasze komentarze ;) Ponieważ nadchodzą wakacje, nas jest dwie więc rozdziały będą pojawiać się częściej :) Życzę miłego czytania a kolejny pojawi się już niebawem! Enjoy ;)